Drugi raz jestem naśladowcą kolegi Mamuta (po trasie przez Havaj) - ostatnio dorobiłem sobie klucz do drzwi, noszę go na opaskach jednorazowych, nie dynda, nie zaczepia się.
Dotąd zawsze jeśli miałem d0mek, to cenne rzeczy schowane w bałaganie w d0mku, z kluczami do samochodu włącznie. Klucz od d0mku wrzucałem w trawę głęboko pod auto - musiałby ktoś mieć tupet, żeby grzebać mi pod samochodem, oczywiście dobrze widocznym w miejscu postoju.
Jeśli miałem namiot, to zwykle cenne rzeczy w aucie, a klucz do auta zakopany w łachach w namiocie. Czasem, gdy auto jest dobrze widoczne dla ochroniarza, recepcji czy sąsiadów, po prostu zostawiałem uchylone okno tak, że dawało się odblokować tylne drzwi albo wyciągnąć przez szparę znany sobie ciuch, który w kieszeni krył kluczyki. Jednak ostatnio mieszkając w Vegardo Szallas i parkując na ulicy poza kempingiem nie ryzykowałem i klucze nosiłem przy sobie starając się nie zgubić. Zdarzało mi się też zostawiać klucz do samochodu w recepcji kempingu, no ale wtedy nie wypada co 5 minut brać i oddawać, tylko najwyżej raz skorzystać w porze obiadu.
Dotąd zawsze jeśli miałem d0mek, to cenne rzeczy schowane w bałaganie w d0mku, z kluczami do samochodu włącznie. Klucz od d0mku wrzucałem w trawę głęboko pod auto - musiałby ktoś mieć tupet, żeby grzebać mi pod samochodem, oczywiście dobrze widocznym w miejscu postoju.
Jeśli miałem namiot, to zwykle cenne rzeczy w aucie, a klucz do auta zakopany w łachach w namiocie. Czasem, gdy auto jest dobrze widoczne dla ochroniarza, recepcji czy sąsiadów, po prostu zostawiałem uchylone okno tak, że dawało się odblokować tylne drzwi albo wyciągnąć przez szparę znany sobie ciuch, który w kieszeni krył kluczyki. Jednak ostatnio mieszkając w Vegardo Szallas i parkując na ulicy poza kempingiem nie ryzykowałem i klucze nosiłem przy sobie starając się nie zgubić. Zdarzało mi się też zostawiać klucz do samochodu w recepcji kempingu, no ale wtedy nie wypada co 5 minut brać i oddawać, tylko najwyżej raz skorzystać w porze obiadu.