Liczba postów: 440
Liczba wątków: 42
Dołączył: 29.08.2012
Reputacja:
19
Tak tu dyskutujemy o podróżach, jak z rękawa sypiemy miejscami, dokąd chcielibyśmy pojechać. A gdyby tak spojrzeć na całą sprawę z innej strony i zastanowić się nad tym, dokąd za żadne skarby nie chcielibyście jechać? Macie takie miejsca? W moim wypadku będzie to chyba Azja... Chiny, Wietnam, Malezja, Indonezja... jakoś nie ciągnie mnie specjalnie do tych krajów. Ciekaw jestem, co znajdzie się na Waszych listach
Liczba postów: 306
Liczba wątków: 16
Dołączył: 29.01.2012
Reputacja:
64
nie widziałbym się gdzieś w klimacie tropikalnym w jakimś kurorcie z samymi hotelami, gdzie nie byłoby nic do zwiedzania. raczej nie ciągnie mnie też do Stanów, no może poza Utah.
a Azję chętnie bym odwiedził.
: Ɔ(X)И4M :
Liczba postów: 3,678
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,431
NRD.
Liczba postów: 28
Liczba wątków: 1
Dołączył: 16.07.2012
Reputacja:
16
W sumie mnie też niespecjalnie ciągnie do tropikalnych klimatów, choć może bardziej tu chodzi o duszny i nie do końca czysty klimat przepełnionych miejscowości/metropolii w tamtym regionie...
Bałbym się też jakichś egzotycznych chorób typu malaria oraz dziwnych stworzeń - więc przed wyprawą w amazońską lub afrykańską dżunglę mocno bym się zastanowił. Ale że tamtejsze widoki są jedyne w swoim rodzaju - nie mówię nie zaupełnie na 100%
Póki co mam jeszcze sporo do zobaczenia w samej Europie, i jeśli już będę miał takie "egzotyczne" dylematy to bedę zadowolony
Liczba postów: 3,678
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,431
Lubię oglądać programy podróżnicze, z dwoma wyjątkami - Kret i państwo Lisowscy. Kreta za durnowate docinki, głupie miny i zgrywy. Państwo Lisowscy byli nawet w Tokaju i to obejrzałem z ciekawością, natomiast ich najczęstsze kierunki to chyba Azja i Bliski Wschód. W Indiach brud, smród, zgiełk, łajno świętej krowy na ulicy, nachalni wróżbici, restauracje, w których serwują żywe robaki - to wg nich odmienność cywilizacyjna, którą należy hołubić i się nią delektować. Sami w tych dziwacznych fezikach na głowach...
Jeśli jechać, to tam, gdzie można z miejscowym człowiekiem zamienić parę zdań mając wspólne punkty odniesienia: historia Europy albo Drugiej Wojny, może światowa literatura albo religia, może degustacja win, ale coś - na jakiejś płaszczyźnie - powinno nas łączyć. Dla mnie kontakt z takim Pakistańczykiem byłby chyba, jak "bliskie spotkanie III stopnia" - nie wiedziałbym, co powiedzieć, aby nie naruszyć jakiegoś tabu, na przykład wymawiając słowo "noga" albo "matka".
Liczba postów: 184
Liczba wątków: 6
Dołączył: 08.08.2012
Reputacja:
44
Podobnie jak varpho, nie wybrałbym się do USA, nawet gdyby ktoś uparł się fundować mi taką wycieczkę, bo nie do pomyślenia, żebym chciał jeszcze wyrzucać na to ciężko zarobione pieniądze. Mam tam krewnych, więc nie byłoby to może kosztem wielkich wyrzeczeń, gdyby nie absolutny brak chęci. Po pierwsze, uciążliwa podróż i chamstwo urzędników na lotniskach, traktujących większość przyjezdnych jak bydło (wiem to nie z opowieści przeczytanych w sieci, lecz z relacji mojego teścia, który kilkakrotnie odwiedzał mieszkającą tam siostrę). Nie podoba mi się tam dosłownie nic: klimat, krajobrazy, obskurne miasta prezentujące tylko pokaz eklektycznego bezguścia i megalomanii (można się na nie napatrzeć w programach telewizyjnych i filmach, nie sądzę, by w naturze wyglądały lepiej) i wreszcie ludzie, przejawiający nieuzasadnione samouwielbienie, maniakalnie religijni, wszędzie węszący socjalizm i gardzący wszystkim, co zagraniczne, a zwłaszcza Europą, co chyba stanowi formę odreagowania kompleksów. Jedyne może miejsce, które chciałbym tam zobaczyć, to Muzeum Techniki, o którym cuda opowiadał mi kolega, który je zwiedził. Niestety, nie istnieje żaden Harry Potter, który mnie tam przeniesie, a po wszystkim od razu zabierze. Ja również uważam, że stara, miła Europa kryje mnóstwo perełek do zwiedzania, byle starczyło pieniędzy. Ponieważ wszyscy mamy jakieś fobie i antypatie, ja nie kryję, że jestem zdeklarowanym amerykanofobem.
Liczba postów: 276
Liczba wątków: 2
Dołączył: 17.12.2012
Reputacja:
28
Ja z całą pewnością nie pojadę nigdy do żadnego fundamentalistycznego kraju... chyba, że z misją bojową
Dlatego też tak wiele czasu spędzam poza Polską, bo mój kraj też niestety puka do fundamentalistycznych drzwi i zaczynam sie w nim czuć źle.
Co do USA - , z całym szacunkiem: nie oceniaj czegoś, czego nie znasz... USA to wielki, piękny, przyjazny człowiekowi i ciekawy kraj a ludzie w zdecydowanej większości są mili i uczynni. Wielokrotnie przechodziłem przez bramki emigracyjne - głównie w Nowym Jorku i nigdy nie byłem tam świadkiem żadnych scen z udziałem oficerów służb emigracyjnych. Osobiście zaś zawsze byłem mile i profesjonalnie obsługiwany, nie zapominając ze swej strony o zwyczajowym "sir"... natomiast jeden tylko raz przechodziłem kontrolę emigracyjną w Chicago /z którego zazwyczaj wylatuję do Polski/ i sceny z udziałem Polaków były tam wręcz gorszące... będąc na miejscu urzędników emigracyjnych nie byłbym w stanie zachować tyle spokoju... to, że w Polsce wolno bezkarnie wydzierać się na urzędników nie oznacza, ze tak należy ogólnie a już z pewnością nie w USA... wtedy zrozumiałem genezę polish jokes i było mi niewymownie wstyd!
Liczba postów: 1,180
Liczba wątków: 77
Dołączył: 02.09.2012
Reputacja:
425
W tym wypadku zgadzam sie z mordimerem. USA to olbrzymi kraj: dla kazdego cos milego...Ja znam dobrze Nowy Jork i okolice a takze Poludnie (Mississippi, Luizjana). Odwiedzilam takze Hawaje, Washington, Kalifornie, Teksas i kazde z tych miejsc ma swoja specyfike. Jadac pierwszy raz na Poludnie, mialam pewne opory, ale po poznaniu lepiej tych rejonow przekonalam sie, ze jest tam duzo zlego ale takze duzo dobrego. Jesli chodzi o parki narodowe, to na pewno sa warte odwiedzenia.
A ludzie? Sa rozni, jak wszedzie...Jesli chodzi o chamsto urzednikow to powiem szczerze, ze z takim chamstwem, jak w Warszawie to jeszcze nigdzie sie nie spotkalam. A wiem, co mowie, bo to moja miasto, niestety....
Liczba postów: 3,678
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,431
(27-01-2013, 11:18)eplus napisał(a): ......mając wspólne punkty odniesienia: historia Europy albo Drugiej Wojny, może światowa literatura albo religia, może degustacja win......
Zgłaszam, że na tym Forum grasuje jakiś fundamentalistyczny wirus, gdyż napisałem "...mając wspólne punkty odniesienia: historia Europy albo Drugiej Wojny, może światowa literatura albo motoryzacja, może degustacja win...", a ukazało się drukiem jak w cytacie
Do USA - to może jak zniosą wizy, za które trzeba płacić. Jest tyle krajów, gdzie możemy jechać bez takich utrudnień...
Liczba postów: 106
Liczba wątków: 7
Dołączył: 20.06.2012
Z dwóch powodów - poza mocno ograniczonymi finansami - wielu części świata nie zwiedzę:
1) lęk przed lataniem samolotem - jedynym krajem, dla którego mógłbym zrobić wyjątek, jest Izrael (tam jest najciekawsze miasto na świecie - Jerozolima, a poza tym Tel Awiw, Ejlat i Morze Martwe),
2) nie odpowiada mi mentalność ludzi Afryki, Dalekiego i Bliskiego Wschodu, a nawet typowych południowców, tym samym nie jestem ciekaw tych krajów (nie dotyczy Portugalii, Italii, krajów byłej Jugosławii).
Jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że żyję w tym regionie świata, który mi najbardziej odpowiada - najciekawsze kraje są najbliżej: Węgry, Czechy, Słowacja oraz Czarnobyl i Prypeć na Ukrainie.
USA? - dużo rzeczy podoba mi się, bardzo dużo rzeczy - nie. W pewnym stopniu zgadzam się z Orvosem.
|