Fotki są tu (30 zdjęć).
21.04.2015
Wstaję o 8. Po szybkim śniadaniu wyruszamy o 9.10 - pierwszym punktem jest Manastirea Barsana, który znaleźliśmy przypadkowo. Generalnie bardzo fajne miejsce, wchodzimy bez biletu (jest napisane, że wejście 30RON/osoba)
Kolejny punkt - targ w Rozavlea (kupujemy kiełbasę). Facet sprzedający bardzo fajny, gadamy z nim, okazuje się, że pracował w Niemczech. Po 10 min rozmowy oddalamy się do auta...
Trzeci punkt to Pasul Prislop - w drodze na nią, jeszcze w Borsy, dopada nas śnieg, wcześniej mamy jesienne krajobrazy za oknem auta. Ostatecznie Karpaty pokonujemy wśród śniegu, na Pasul Prislop jest -4 stopnie i pół metra śniegu, a ja w adidasach.
Za Prislop jedziemy przed siebie. Następne miejsce, gdzie zatrzymujemy się - Campulung Moldovenesc. Jemy ciorbę (Tata) i smażone pieczarki (ja), kupujemy do tego okrągły chleb rumuński. Pyszne!
Przedostatnim przystankiem jest Suceava. Piszę na forum i Facebooku z McDonalda (nie, nie jem tam, bo po pierwsze jest to drogie, po drugie, totalnie nie jest lokalne).
Czterdzieści kilometrów za Suceavą jest kolejne duże miasto - Botosani. Zwoje kabli (w jakiejś fabryce mieli chyba nadprodukcję), miejski off-road... i tyle jest tam atrakcji (są jeszcze 2 kościoły katolickie, ale Botosani potraktowaliśmy tranzytowo, do tego nie jestem entuzjastą tego typu zabytków). Po prostu nie lubię dużych miast - Botosani nazwałbym wręcz molochem trzeciej kategorii - to zwyczajne, duże, przemysłowe miasto, jakich jest na pęczki.
W Botosani podejmujemy decyzję o jeździe w kierunku Mołdawii. 35 km przed granicą znajdujemy fajne miejsce (na półce skalnej nad drogą 29D - droga biegnie niższą półką skalną, a my jesteśmy na wyższej - droga kiedyś prowadziła przez wyższą półkę). Jest 20, jeszcze widno, więc robię zdjęcia, po mojej "sesji" siedzimy i gadamy do nocy. Wokół ulewa...
21.04.2015
Wstaję o 8. Po szybkim śniadaniu wyruszamy o 9.10 - pierwszym punktem jest Manastirea Barsana, który znaleźliśmy przypadkowo. Generalnie bardzo fajne miejsce, wchodzimy bez biletu (jest napisane, że wejście 30RON/osoba)
Kolejny punkt - targ w Rozavlea (kupujemy kiełbasę). Facet sprzedający bardzo fajny, gadamy z nim, okazuje się, że pracował w Niemczech. Po 10 min rozmowy oddalamy się do auta...
Trzeci punkt to Pasul Prislop - w drodze na nią, jeszcze w Borsy, dopada nas śnieg, wcześniej mamy jesienne krajobrazy za oknem auta. Ostatecznie Karpaty pokonujemy wśród śniegu, na Pasul Prislop jest -4 stopnie i pół metra śniegu, a ja w adidasach.
Za Prislop jedziemy przed siebie. Następne miejsce, gdzie zatrzymujemy się - Campulung Moldovenesc. Jemy ciorbę (Tata) i smażone pieczarki (ja), kupujemy do tego okrągły chleb rumuński. Pyszne!
Przedostatnim przystankiem jest Suceava. Piszę na forum i Facebooku z McDonalda (nie, nie jem tam, bo po pierwsze jest to drogie, po drugie, totalnie nie jest lokalne).
Czterdzieści kilometrów za Suceavą jest kolejne duże miasto - Botosani. Zwoje kabli (w jakiejś fabryce mieli chyba nadprodukcję), miejski off-road... i tyle jest tam atrakcji (są jeszcze 2 kościoły katolickie, ale Botosani potraktowaliśmy tranzytowo, do tego nie jestem entuzjastą tego typu zabytków). Po prostu nie lubię dużych miast - Botosani nazwałbym wręcz molochem trzeciej kategorii - to zwyczajne, duże, przemysłowe miasto, jakich jest na pęczki.
W Botosani podejmujemy decyzję o jeździe w kierunku Mołdawii. 35 km przed granicą znajdujemy fajne miejsce (na półce skalnej nad drogą 29D - droga biegnie niższą półką skalną, a my jesteśmy na wyższej - droga kiedyś prowadziła przez wyższą półkę). Jest 20, jeszcze widno, więc robię zdjęcia, po mojej "sesji" siedzimy i gadamy do nocy. Wokół ulewa...