Uroczystość zaczęła się od
odegrania hymnów - węgierskiego oraz polskiego; fajnie to wyglądało, gdy wszyscy jak jeden mąż ściągnęli nakrycia głowy i zaczęli wyznawać śpiewem swoje przywiązanie do ojczyzn.
Po krótkim wprowadzeniu i przywitaniu szanownych gości, głos zabrał
Andrzej Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Przedstawił krótko historyczne tło wydarzeń, w wyniku których na polskiej ziemii znaleźli swój spoczynek węgierscy żołnierze; podkreślił rolę katowickiego oddziału IPN, który we współpracy z Międzynarodowym Krzyżem doprowadził do częściowego ustalenia tożsamości ofiar. Instytut Pamięci Narodowej był reprezentowany przez panią prokurator
Ewę Koj.
Potem głos zabrał prezydent Katowic
Piotr Uszok, który przywitał węgierskich gości i podziękował lokalnej społeczności za pielęgnowanie pamięci o ofiarach, które znalazły miejsce swojego spoczynku na śląskiej ziemi.
Kolejnym przemawiającym był reprezentant ambasady Węgier
Dr. Imre Molnár - według mnie wygłosił najbardziej wzruszające słowa, które mogliśmy wysłuchać podczas tej uroczystości. Dr Molnár z wyraźnym wzruszeniem podziękował za to, co do tej pory zrobiliśmy my, jako Polacy, aby zachować pamięć o tym tragicznym wydarzeniu. To kolejny przejaw polsko-węgierskiej przyjaźni, którą każdy Polak i Węgier - o czym dr Molnár jest przekonany - ma po prostu we krwi. Podobno Węgrzy mawiają, że dla Węgra ojczyzna jest tam, gdzie jego górb, więc wokół tej mogiły symbolicznie znajduje sie kawałek Węgier... Pan Molnár podzielił się przy tym osobistymi wspomnieniami, kiedy to jego rodzice i nauczyciele przekazywali mu w czasach młodości te wszystkie wartości, które wiążą się z szacunkiem do Polski i Polaków. Ciekawa była chwila kiedy węgierski gość zwrócił uwagę, że w mogile tej sa pochowani Węgrzy nie tylko z dzisiejszej ojczyzny, ale - jak to określił - z obszaru całej "Niziny Karpackiej" (tu słychać było wyraźne zająknięcie
). Na mnie wrażenie wywarła informacja, że w mogile spoczywa rodak doktora Molnára, podobnie jak on urodzony na obszarze dzisiejszej Słowacji. Okazało się że chodzi o
Lajosa Grendera, którego wnuka zna doktor już długi czas osobiście. Wspomniał na dzień, kiedy mógł mu przekazać potwierdzoną wiadomość o miejscu spoczynku zaginionego dotąd dziadka... Ta scena pozostanie mi w pamięci na długo - poniżej milcząca niczym okoliczne drzewa fotografia z przemowy dra Molnára:
Następnie przemówił (po węgiersku, z towarzyszeniem tłumacza) krótko przedstawiciel węgierskiego Ministerstwa Obrony, skupiając się raczej na polsko-węgierskiej historii, także tej wojskowej. Niestety, nie zapamiętałem nazwiska owego sympatycznego węgierskiego urzędnika.
Wreszcie nadeszła kulminacyjna chwila, kiedy dokonano zdjęcia polsko-węgierskiej szarfy z nowej tablicy, tym samym dokonując symbolicznego jej odsłonięcia. Z wielkim szacunkiem, i jeśli to mogę tak określić, namaszczeniem - zrobili to razem prezydenci Katowic oraz Miszkolca (kolejny gość z Węgier), oraz co także charakterystyczne - również dr Molnár:
Po chwili obecni odmówili krótką modlitwę, a poświęcenia mogiły dokonali przedstawiciele kościoła katolickiego oraz ewangelickiego (proszę wybaczyć, nie zapamiętałem nazwisk duchownych).
Przyszła chwila na oddanie czci poległym -
w rytm noszącego się po murckowskim lesie odgłosu werbli złożono wieńce pod stojącym tu wcześniej pamiątkowym kamieniu. Kwiatów i szarf było naprawdę sporo; jeśli mogę przywołać z pamięci, złożono je w imieniu mieszkańców Katowic i Miszkolca, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, węgierskiego Ministerstwa Obrony, Związku Górnośląskiego, mieszkańców dzielnicy Murcki oraz Nadleśnictwa Katowice (bardzo "reprezentacyjni" w swoich mundurach panowie leśnicy). Fajnie, że wiązanki kwiatów złożyła młodzież, która reprezentowała kolejno katowicką szkołę podstawową, gimnazjum i liceum (wybaczcie znowu że nie pamiętam nazw szkół, zapewne część z nich, jeśli nie wszystkie, jest z Murcek). Ucieszyła mnie szczególnie obecność młodzieży ze słynnego już
Gimnazjum nr 3 im. Henryka Sławika z Jastrzębia-Zdroju. Co ważne, uczniowie przybyli razem z nauczycielami, a każdą ze szkół reprezentowała na oko co najmniej jedna, dwie klasy (!).
Mnie szczególnie urzekł wieniec złożony przez węgierskie Ministerstwo Obrony - skromny, ale za to w tradycyjnej formie, jaką znamy z wielu węgierskich miejsc pamięci.
Na zakończenie podziekowano wszystkim za obecność, a prowadzący poprosił orkiestrę o zagranie kilku węgierskich pieśni patriotycznych. Chyba także dzięki temu goście nie rozeszli się od razu, a wokół pomnika utworzyły się małe grupki; każdy podchodził do gości i zamieniał kilka słów - wyglądało to bardzo sympatycznie, jakby spotkali się dawno nie widziani przyjaciele
Kilka osób podeszło do węgierskich osobistości i poprosiło o autograf w książce. Część z gości podeszła z własnymi zniczami i również dostawiła je na wolnych miejscach u stóp pomnika. Po zmroku musiał to być zaiste magiczny widok...