Zeszliśmy trochę z tematu przepisów na stosunki międzynarodowe.
W 2001 jechałem do Chorwacji w 6 osób autem zarejestrowanym na 5 (w bagażniku kombiaka miałem dodatkowy fotelik z pasami, oczywiście nie wbity w dowód auta, ale nie takie prowizorki wtedy przechodziły...). Jedna z córek nie miała własnego paszportu, lecz była wpisana u żony (jak wyżej, było to wtedy normalne). Przejeżdżam Barwinek bez przeszkód, na wyjeździe ze Słowacji jakiś problem - okazuje się, że słowacki pogranicznik w Komarniku (Barwinku) wbił tylko 5 pieczątek, a córka mająca wpis nie została dostrzeżona. Od naszego wjazdu do Słowacji minęły zaledwie 3 godziny, ta sama zmiana jeszcze była w pracy i w parę minut wyjaśnili to telefonicznie. N0cleg nad Balatonem, przed południem ostatni stres - czy Węgrzy nie zrobią problemu przy wyjeździe (oczywiście chodziło mi o przeładowanie samochodu). Nic takiego się nie stało, a co do Chorwata po drugiej stronie miedzy nie miałem żadnych obaw, choć był to jak dotąd mój jedyny wyjazd do HR - przecież to przyjeżdża turysta, który docenił walory Chorwacji i chce się z tym pięknym krajem podzielić swoimi pieniędzmi. Chorwat popatrzył tylko na plik paszportów i życzył przyjemnej podróży. W drodze powrotnej jeszcze bardziej olewał obowiązki, rzekłbym nawet, że był nieco grubiański, gdyż na moje "dzień dobry" wypowiedziane przez okno w kierunku budki odpowiedział "do widzenia" i nawet nie spojrzał na wyciągnięte paszporty, ręką kazał zmiatać, co oczywiście wcale mnie nie zmartwiło.
Inna anegdota - wracam przez Konieczną jakiś rok przed wejściem PL do unii, wspólna kontrola polsko-słowacka, przed mną jedzie Polonez - zatrzymał się przy drugim z okienek, podczas gdy okazuje się, ze kontrola odbywa się w pierwszym. Polska strażniczka zaczęła na niego trochę krzyczeć, jak ona ma teraz zajrzeć do auta, ile tam osób jedzie, bo z okienka nie widać, itd. Gość spokojny, ale nie dawał sobie pluć w kaszę i coś tam odpowiadał (już nie te czasy, żeby go odwieźli więźniarką za podskakiwanie), na to celniczka coś w stylu "jako Polak powinien Pan rozumieć po polsku...", a facet "Ja sem Slovak" i zaczął nawijać po słowacku, rzeczywiście był dwujęzyczny, śmiałem się w kułak aż do polubownego rozstrzygnięcia. Na koniec dziewczyna mówi "Żeby Pan wiedział, gdzie na drugi raz stanąć do kontroli", a facet: "Na drugi raz to już będziemy śmigać tak - fiuuu..." (oczywiście miał na myśli unię i Schengen). Dziewczyna: "Oj, jeszcze się Pan zdziwi". Może się i jeszcze dziwił jakieś 2 lata, ale chyba nie więcej. Budki na Barwinku dawno rozebrane, przez Konieczną nie jeżdżę od czasu, gdy Barwinek się odkorkował, więc nie wiem, czy jeszcze stoi ta budka z dwoma okienkami...
Co do obsady posterunków granicznych: zdarza się, że ktoś musi jechać za granicę, natomiast nie uważam, żeby dziś ktoś musiał na granicy pracować. Jeśli nie zna żadnego obcego języka (a rosyjski był do niedawna obowiązkowy w szkołach od NRD po Kamczatkę), to raczej się do takiej pracy nie nadaje. Arogancja to zapewne cecha pojawiająca się u niektórych po włożeniu munduru.
PS. Pod słowem "N0cleg" pojawił mi się jakiś link, to nie moja sprawka, jeśli wyskoczy tam jakaś reklama.
Edit 2023: Witajcie, n0clegi, żegnajcie, reklamy!
W 2001 jechałem do Chorwacji w 6 osób autem zarejestrowanym na 5 (w bagażniku kombiaka miałem dodatkowy fotelik z pasami, oczywiście nie wbity w dowód auta, ale nie takie prowizorki wtedy przechodziły...). Jedna z córek nie miała własnego paszportu, lecz była wpisana u żony (jak wyżej, było to wtedy normalne). Przejeżdżam Barwinek bez przeszkód, na wyjeździe ze Słowacji jakiś problem - okazuje się, że słowacki pogranicznik w Komarniku (Barwinku) wbił tylko 5 pieczątek, a córka mająca wpis nie została dostrzeżona. Od naszego wjazdu do Słowacji minęły zaledwie 3 godziny, ta sama zmiana jeszcze była w pracy i w parę minut wyjaśnili to telefonicznie. N0cleg nad Balatonem, przed południem ostatni stres - czy Węgrzy nie zrobią problemu przy wyjeździe (oczywiście chodziło mi o przeładowanie samochodu). Nic takiego się nie stało, a co do Chorwata po drugiej stronie miedzy nie miałem żadnych obaw, choć był to jak dotąd mój jedyny wyjazd do HR - przecież to przyjeżdża turysta, który docenił walory Chorwacji i chce się z tym pięknym krajem podzielić swoimi pieniędzmi. Chorwat popatrzył tylko na plik paszportów i życzył przyjemnej podróży. W drodze powrotnej jeszcze bardziej olewał obowiązki, rzekłbym nawet, że był nieco grubiański, gdyż na moje "dzień dobry" wypowiedziane przez okno w kierunku budki odpowiedział "do widzenia" i nawet nie spojrzał na wyciągnięte paszporty, ręką kazał zmiatać, co oczywiście wcale mnie nie zmartwiło.
Inna anegdota - wracam przez Konieczną jakiś rok przed wejściem PL do unii, wspólna kontrola polsko-słowacka, przed mną jedzie Polonez - zatrzymał się przy drugim z okienek, podczas gdy okazuje się, ze kontrola odbywa się w pierwszym. Polska strażniczka zaczęła na niego trochę krzyczeć, jak ona ma teraz zajrzeć do auta, ile tam osób jedzie, bo z okienka nie widać, itd. Gość spokojny, ale nie dawał sobie pluć w kaszę i coś tam odpowiadał (już nie te czasy, żeby go odwieźli więźniarką za podskakiwanie), na to celniczka coś w stylu "jako Polak powinien Pan rozumieć po polsku...", a facet "Ja sem Slovak" i zaczął nawijać po słowacku, rzeczywiście był dwujęzyczny, śmiałem się w kułak aż do polubownego rozstrzygnięcia. Na koniec dziewczyna mówi "Żeby Pan wiedział, gdzie na drugi raz stanąć do kontroli", a facet: "Na drugi raz to już będziemy śmigać tak - fiuuu..." (oczywiście miał na myśli unię i Schengen). Dziewczyna: "Oj, jeszcze się Pan zdziwi". Może się i jeszcze dziwił jakieś 2 lata, ale chyba nie więcej. Budki na Barwinku dawno rozebrane, przez Konieczną nie jeżdżę od czasu, gdy Barwinek się odkorkował, więc nie wiem, czy jeszcze stoi ta budka z dwoma okienkami...
Co do obsady posterunków granicznych: zdarza się, że ktoś musi jechać za granicę, natomiast nie uważam, żeby dziś ktoś musiał na granicy pracować. Jeśli nie zna żadnego obcego języka (a rosyjski był do niedawna obowiązkowy w szkołach od NRD po Kamczatkę), to raczej się do takiej pracy nie nadaje. Arogancja to zapewne cecha pojawiająca się u niektórych po włożeniu munduru.
PS. Pod słowem "N0cleg" pojawił mi się jakiś link, to nie moja sprawka, jeśli wyskoczy tam jakaś reklama.
Edit 2023: Witajcie, n0clegi, żegnajcie, reklamy!