Dzień zaczynamy od drapania szyb w samochodzie. Dzisiaj wybraliśmy kąpielisko Demjen Thermal. Bierzemy bilety tylko na część otwartą, bo jest piękna pogoda, bez jednej chmurki, a przede wszystkim bilet na jaskinię jest cztery razy droższy. Jest tutaj parę osób, potem nawet kilkanaście. O drugiej pojawia się hałaśliwa grupa Ukraińców, kobiety ciągle piszczą, a samiec alfa zarządza całością z poziomu najwyższego basenu. Po dwóch godzinach przenieśli się do pływackiego, a potem znikli. Polski język też słyszeliśmy chwilami, bez przekleństw i w akceptowalnych decybelach. Wieczorem idziemy do Kodmon Csardy, konkurencyjnej do Kulacs. Mieści się ona nie w h0telu Kodmon, a osobno na otwartym placu kilkadziesiąt metrów dalej. Restauracja jest bardzo elegancka, starszy kelner popisuje się znajomością polskich słówek, ja - na przekór - zamawiam używając nazw węgierskich.
Siarkowodór czuć tak samo, jak na Tofurdo:
Kulacs Csarda:
Kodmon Csarda:
Zamówiliśmy zupę gulaszową i cebulową oraz piwo "alkoholmentes", a podano lemoniadkę.
Na pożegnanie dostałem od polskiego kelnera program imprezy sylwestrowej, 15.900 od osoby, "all inclusive".
Siarkowodór czuć tak samo, jak na Tofurdo:
Kulacs Csarda:
Kodmon Csarda:
Zamówiliśmy zupę gulaszową i cebulową oraz piwo "alkoholmentes", a podano lemoniadkę.
Na pożegnanie dostałem od polskiego kelnera program imprezy sylwestrowej, 15.900 od osoby, "all inclusive".