Liczba postów: 391
Liczba wątków: 14
Dołączył: 31.01.2012
Reputacja:
164
Moi drodzy,
coraz więcej pojawia się postów/zdań/opinii "miejsca z lokalsami", "miejsca bez turystów" itp.
A ja właśnie uważam, że w turystyce, także tej zorganizowanej, nie ma nic złego i to żadna ujma być turystą i chodzić tam gdzie tłumy. To nie wstyd robić sobie zdjęcie pod Wieżą w Pizie udając że się ją podtrzymuje. To żadna ujma siedzieć na wielbłądzie pozując przed aparatem w Egipcie.
I w związku z tym pytanie, jako że badam rynek turystyczny - jestem pilotem i przewodnikiem po Węgrzech, więc staram się na bieżąco sprawdzać jakie atrakcje szczególnie się podobają...
Jakie macie ulubione "turystycznie" miejsca w stolicy Węgier? Które zaułki, uliczki i pomniki są "wasze" i lubicie do nich wracać? Dla jednych może to być Fontanna Króla Macieja, dla innych Plac Franciszkanów itp...
Chętnie przeczytam wasze opinie!
Z hungarystycznym pozdrowieniem
Waldek
Liczba postów: 635
Liczba wątków: 24
Dołączył: 29.07.2014
Reputacja:
149
(01-10-2015, 13:23)Tudós napisał(a): (...)
Które zaułki, uliczki i pomniki są "wasze" i lubicie do nich wracać? Dla jednych może to być Fontanna Króla Macieja, dla innych Plac Franciszkanów itp...
(...)
ja na przykład nie mam żadnych miejsc sensu stricto, do których jakoś szczególnie chciałbym wracać w BP (no dobra - dworzec Keleti). Za to mam miejsca "ruchome" - tj. tramwaje i metro - te w stolicy Węgier są genialne!
Liczba postów: 571
Liczba wątków: 4
Dołączył: 13.07.2013
Reputacja:
133
Mieszkam w BP wiec sam nie bede pisal jako turysta.
Ale temat fajny wiec zaskajpowalem do przyjaciol i mam kilka miejscowek wcale nieoczywistych,
a bardzo lubianych i przy kazdym pobycie koniecznie 'must be'
Budanska strona:
Arboretum i bajorko Feneketlen (zaskoczylo mnie).
Bem ter (Sylwestrowe klimaty).
Taban i Gellert (nuuuuda)
Pest:
Varosliget ze wskazaniem na stacje kolejki Szechenyi (nuuuuda).
Lazar ut za Opera (najlepsze milongi w BP).
Kos ter i okolice na Kispescie (najlepsza palinka na swiecie).
Szabadsag hid - Kalvin ter - Deak (nocna wedrowka ze spozywaniem).
Na razie tyle i nie bierz wszystkich propozycji na powaznie
Liczba postów: 391
Liczba wątków: 14
Dołączył: 31.01.2012
Reputacja:
164
Dzięki za odpowiedzi
Szczególnie ostatnio zacząłem penetrować okolice Opery na przykład i rzeczywiście całkiem fajne miejsca
Liczba postów: 6,298
Liczba wątków: 11
Dołączył: 21.06.2013
Reputacja:
2,584
Budavári Palota - pałac+dziedziniec, Budavári Labirintus - groty skalne, Ráday utca, Ecseri úti bolhapiac - bazar, Memento Park - "pomniki" przy drodze nr.7, XXII dzielnica, Aquincum - rzymskie ruiny, muzeum, park, Budai Ifjúsági Park - pamiętam ten stary, widziałem nowy
Liczba postów: 37
Liczba wątków: 3
Dołączył: 29.06.2015
Reputacja:
12
02-10-2015, 8:47
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-10-2015, 8:48 przez Hann89.)
Pozwolę sobie nawiązać do pierwszego postu, choć w sprawie Budapesztu nie pomogę.
Owszem, to nie wstyd podążać za tłumem, zwłaszcza w takich miejscach jak Budapeszt. Są miejsca historycznie ważne, opisywane w każdym przewodniku turystycznym... tą drogą trafiają do turystów, do internetu, czy osobistych relacji z podróży, po czym z sezonu na sezon przyjmują coraz większą lub względnie stałą liczbę turystów. To nie wstyd odwiedzać takie miejsca .
Ale są też miejsca takie jak... Hajduszoboszlo, gdzie przyjeżdżają ludzie z dość grubym portfelem i bardzo wybujałym ego, gdzie część turystów czuje się po prostu źle (zwykle z powodu zmęczenia ich ego). Ta część z grubym portfelem i ego przez tydzień moczy tyłki w basenach, spaceruje po deptaku i wypasa dzieci na dmuchańcach i innych karuzelach... Ma pretensje, że Węgrzy mają czelność gdzieś, w karcie dań nie przetłumaczyć menu na język polski... albo że pani w kasie nie mówi po polsku. ...cóż... spędziłam tam tylko godzinę, tylko dlatego, że potrzebowałam zdjęć do pracy. i naprawdę wstyd by mi było spędzić wakacje w Hajduszoboszlo, bo właśnie byłabym w grupie "przytłaczanej", dostrzegającej komercyjną ohydę tego miasteczka.
Podobnie źle się czułam, kiedy w egerskiej Dolinie Pięknej Pani kelner uparł się, że będzie mnie obsługiwać po polsku... Efekt był marny, ale stwierdził, że skoro jestem z Polski, to nie będzie ze mną rozmawiać po angielsku... pewnie przyzwyczaił się do tych, których ego wchodzi najpierw do restauracji, a później oni sami
Pojawia się grupa turystów, którzy twierdzą, że skoro decydują się spędzić urlop za granicą, to muszą zasmakować tej zagranicy jak najintensywniej, poprzez kuchnie, napoje, alkohole, unikatowe atrakcje, czy rozmowy i przebywanie z mieszkańcami. Takie podróże kształcą, wzbogacają bagaż doświadczenia życiowego.
Atrakcje Budapesztu mogą mieć grono odbiorców dwojakiego rodzaju, tych robiących sobie zdjęcie ze wzgórzem Gellerta i pędzących dalej (byłem, widziałem, zrobiłem zdjęcie - heja, dalej, "Europa w weekend") i tych, którzy czytają tablice informacyjne, wynajmują przewodnika, zaopatrują się w foldery informacyjne... którzy spędzą tam pół dnia i wiedzą, że weekend to za mało na sam Budapeszt. Przy takiej wartości atrakcji turystycznych podążanie za tłumem nie jest wstydem.
Liczba postów: 429
Liczba wątków: 6
Dołączył: 14.02.2014
Reputacja:
424
Wiem, że nie o to chodziło autorowi tematu ale jak tu nie wypowiedzieć się dokładnie w temacie. Otóż zdarza mi się podczas pobytów na Węgrzech, że wstyd jest mi być turystą w danym miejscu przez swych ziomków również tam przebywających. Takich turystów, jak to napisała Hann89 , których wyprzedza własne ego. Turyści ci charakteryzują się przede wszystkim bardzo głośnym i aroganckim zachowaniem. W przypadku spotkania takich turystów przeważnie cichniemy i nie przyznajemy się do swojej nacji albo zwracam się cicho "uwaga podsłuchują" (pomaga!!!). Byłem również świadkiem scen jak z kabaretu: głośno i powoli wyłuszcza swoją potrzebę do po polsku powtarzając ją kilkakrotnie tak jakby to coś mogło pomóc. Uśmiać się można . Gorzej jest jak zwraca uwagę, poucza a bezczelnie rżnie wariata że nic nie rozumie. Co sobie o nas wtedy myślą .
Podsumowując: nie wstyd być turystą gdziekolwiek jeżeli godnie się zachowujemy.
Liczba postów: 39
Liczba wątków: 0
Dołączył: 22.07.2015
Reputacja:
3
Pierwszy raz jak przyjechałam do BP to wręcz się zakochałam. Często mam tak, że idę po prostu przed siebie i patrzę, robię zdjęcia i podziwiam, jakie to miasto jest piękne. Jeszcze kilka lat i BP poznam lepiej jak Kraków
Liczba postów: 635
Liczba wątków: 24
Dołączył: 29.07.2014
Reputacja:
149
Liczba postów: 289
Liczba wątków: 1
Dołączył: 23.07.2013
Reputacja:
51
Stad skąd się bierze zła opinia o turystach z całego świata
Z mojej strony - jak jadę np do Budapesztu to m.in. by odpocząć od Polski i Polaków.Nie że mam jakąś awersje ale tak po prostu.Fajnie być w kraju gdzie ciężko uświadczyć nasz język a jeszcze ciekawiej gdy miejscowy język jest niezrozumiały
Nie mam ciśnienia na tzw atrakcje.W ogóle śmieszy mnie tak system objazdowy, gdzie wsiadasz i po 2 godzinach 'zwiedziłeś' wszystko co niby powinno się, jak i system 'pieszy' gdzie z mapką w ręce od rana do wieczora drałuje się w tą i w tamtą , by tylko zaliczyć to 'co warto'
Co do Budapesztu mam kilka fajnych knajp/klubów do których lubię wracać.Lubię też się szwendać po nowych miejscach, tak bez wielkiego celu.Wieczorem browarek czy winko na wyspie Małgorzaty(pomijam już zajebistą ścieżkę biegową na tej wyspie) czy na Gellercie ale nie na samej górze, tylko np na polance przy Orom gdzie ludzi nie ma a kilka metrów i widok jest świetny, park w peszcie przy samym Dunaju, gdzie przy odrobinie szczęścia można wbić się w nocy na te ich mini przystanie.Tzw. dzika wyspa gdzie dawno nie byłem(a ponoć się zmieniła?) Kompleks basenowy Dagaly gdzie ciężko uświadczyć jakikolwiek inny język niż Węgierski i dużo innych
|