Ojej, ojej, pisanie pracy magisterskiej tak mnie wessało, że zupełnie się zapuściłam!
A tymczasem
Niburta dała w grudniu w Lublinie naprawdę porządny koncert. Chociaż jak to zwykle z nimi jest - tak sobie nagłośniony, bo trudno jest porządnie nagłośnić taką zgraję z tyloma instrumentami. Na szczęście w tym hałasie wciąż miałam w uszach wersje płytowe. Okazało się, że całkiem sporo ludzi przyszło właśnie na ich koncert (łatwo ich było poznać po długich włosach i glanach) i pod sceną rozkręciło się pogo wymieszane z head baggingiem (ja z pogowania już wyrosłam, natomiast włosami nie omieszkałam pomachać, co poskutkowało kilkudniowym bólem szyi). Madziarzy poza kawałkami ze swojej płyty zagrali też utwór Ferenca Sebő "Lydiához", wiedząc że u nas melodia też jest znana (z "Czerwonych korali" Brathanków). Ze sceny padło również, że "Polak-Węgier dwa bratanki". Po koncercie musiałam oczywiście ich zaczepić na "mówię po Waszemu i Was lubię", a że ich wokalistę poznałam już na Rockmaratonie, to wkręciliśmy się z kumplem do nich na afterparty.
Ogólnie byli naprawdę zachwyceni odbiorem ich muzyki przez lubelską publiczność i przyjęciem przez organizatorów festiwalu.
Spotkałam się z nimi znów 21 lutego w Budapeszcie na Folk Farsangu i wciąż bardzo miło wspominali lubelską imprezę
Natomiast w ostatnią sobotę wybrałam się na
Wisdom z Eluveitie i Sabatonem. Tym razem Węgrzy byli tylko supportem, więc zagrali jedynie 35 minut. Na dodatek przez opieszałość organizatorów przy wpuszczaniu do hali wiele osób w ogóle nie zdążyło na ich koncert. Mnie początek zastał w kolejce do szatni, ale koledzy się zlitowali i wzięli ode mnie kurtkę, a ja przepchałam się do barierek. Poszły kawałki z obu płyt, a także cover Iron Maiden (chociaż z moich ulubionych utworów brakło "Age of Lies" i "The Prodigal Son"). Chłopaki dawali z siebie wszystko, publiczność też się nie oszczędzała. Koncert został zagrany tak, jak należy. Tym razem nagłośnienie było zrobione dobrze, więc koncertu się nieźle słuchało. A i wizualnie dają radę (image, ruch sceniczny). Po wszystkich koncertach udało mi się ich przydybać przy sklepiku i tak dowiedzieli się m. in., że w Polsce można studiować hungarystykę
Chwilę porozmawialiśmy m. in. o sytuacji muzyki rockowej i metalowej w Polsce i na Węgrzech, a potem rozeszliśmy się w swoje strony. No i kazali mi znów przyjechać na Rockmaraton
A dziś na swoim Facebooku napisali, że polska publiczność jest szalona