12-02-2016, 11:15
(11-02-2016, 22:22)HelkaTours napisał(a): ...Dodam tylko, że w Polsce byłam dziennikarką motoryzacyjną, specjalizowałam się w starych samochodach. Miałam 20-letniego Citroena CX, więc w sumie youngtimera, ale brałam udział w wielu rajdach, zlotach gwiaździstych miłośników starej motoryzacji. Takie przedsięwzięcia z reguły są nazywane "muzeum na kołach" - mieszkańcy mogą podziwiać nasze pojazdy, a my możemy zwiedzić okolicę. Tempo niemal rowerowe. Nie tylko ze względu na stare silniki, ale też żeby właśnie dobrze rozejrzeć się po okolicy.
Samochodziarze to nie są idioci kręcący kółeczka wokół Balatonu.
W moim Citroenie strzeliła mi opona z przodu od strony kierowcy na katowickiej, jak się ostatecznie przeprowadzałam do Siófok. Nic mi się nie stało, nikomu nie zrobiłam krzywdy, auto do kasacji - uratowało mi życie. Na Węgry nie chciało, rozumiem.
Teraz jeżdżę Peugeotem 306, który też zaraz będzie miał 20 lat, ale z racji masowej produkcji jeszcze mu trochę brakuje do statusu auta kultowego.
Uwielbiam samochody, pociągi i wózki widłowe. I w zasadzie większość maszyn.
serdeczności, Kasia
... podróżowanie wokół Balatonu, to temat na który się wypowiadamy.
Nasza podróż "rowerem" nie do końca oznaczała jazdę wokół Balatonu. Podróż rozpoczęliśmy wczesnym rankiem po porannej kąpieli i śniadaniu na brzegu "jeziora". Wyjazd nastąpił z Balatonszemes. W godzinach porannych ruch nad brzegiem niewielki, więc krętymi uliczkami tuż przy brzegu wzięliśmy kurs na Fonyód. Pierwszy przystanek był nad brzegiem łowiska w Fonyódliget (ok.10 km), to po drugiej stronie trakcji kolejowej i autostrady. Lubię wędkować i obserwować wędkarzy... herbata+batonik... i w drogę. Przed nami Fonyód i wieża widokowa na górze... to ok. 20 km. Widok wspaniały na cały Balaton, słońce za plecemi. Można zobaczyć z wieży za niewielką opłatą wszystkie północno-nadbalatońskie górki.
Zjazd nad brzeg, spory ruch na "siódemce", przejeżdżamy przez tory. Kąpiel w Balatonie i obiad w knajpce przy kempingu - Alsóbélatelep (ok.7 km). Od Alsóbélatelep do Balatonberény (ok.17 km) jedziemy nieopodal brzegu. To pierwszy etap. Kolacja z winkiem i `nocleg we wcześniej zaklepanym domku. Drugi dzień: pobudka i sznaps - gospodarz nie odpuścił... śniadanie, kawa i w drogę. Z Balatonberény jedziemy do Keszthely, kilka kółek po mieście + zwiedzanie Pałąc Helikon. Zaczyna być cieplej, więc w drogę. Zabudowania daję się we znaki, nad brzeg zjeżdżamy dopiero w Vonyarcvashegy, z pagórka na którym stoi kaplica św.Michała (Szent Mihály kápolna) podziwiamy Balaton, odpoczynek w cieniu. Mamy za sobą ok.30 km. Nocleg` na kempingu przed Balatonederics, ciężka noc, długa noc... Dzień trzeci, pagórki, droga kręta, ścieżki wąskie, dla nas emerytów źle spędzona noc daje się we znaki, ale Badacsony przed nami (ok.18 km) ... i tu spotykamy znajomych. Niespodzianka goni niespodziankę, kąpiel, obiad nie wyszedł bo ze znajomymi pojechaliśmy na przejażdżkę (5 osób na bicyklach) która powiodła w górki, winnice... obiad w winiarni, nocleg` u gospodarza. Na drugi dzień: sznaps, śniadanie, o herbacie nie ma mowy, bo wino jest gratis i tylko za wodę płacić trzeba. Zostajemy na kolejny dzień. Wieczorem spacer, kolacja w winiarni i tym razem bez wina. Piąty dzień, znajomi jadą na południe my zaś jedziemy do Tihany (ok.40 km). Po drodze zatrzymujemy się w Balatonszepezd aby trochę zamoczyć nogi i już nam wystarczy... obiad w Tihany. Przeprawa statkiem do Szántód. Jeszcze ok.20 km i na kolację jesteśmy w Balatonszemes.
Zastanawiemy się nad kolejnym kółkiem, to okolice Csopak, Somló + parki krajobrazowe...