Liczba postów: 13
Liczba wątków: 4
Dołączył: 11.03.2012
Reputacja:
2
11-03-2012, 20:19
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-03-2012, 23:01 przez fvg.)
Pod takim tytułem na jednym forum internetowym piszą ciekawe rzeczy o Węgrzech. Może się tam wpisywać każdy, kto ma jakikolwiek powód, dla którego lubi ten kraj. Wpisy można podzielić na trzy grupy: dot. turystyki, węgierskiej kuchni i wpisy natury ogólnej.
W pierwszej grupie zdecydowanie najczęściej wspominany jest Budapeszt - ktoś określił, że lubi go „za całokształt”, ale inni piszą z kolei, że lubią Węgry „za przepiękne miasta” i „za urocze miasteczka”. Ktoś chwali „nocne spacery brzegiem Dunaju”, inny „piękne krajobrazy”, a całe mnóstwo osób lubi baseny termalne – cytuję: „wody termalne nawet w najmniejszej wsi zabitej dechami”. Kuchnię węgierską uwielbiają prawie wszyscy, jedni ogólnie piszą o „pysznym jedzeniu” i „wspaniałych winach”, inni podają konkretne potrawy, które im zasmakowały: leczo, rétes (rodzaj ciastek – przyp. autora), túró rudi (smakołyk z twarogu i czekolady – przyp. autora). Powodzeniem cieszą się papryka w słoiczkach „Erős Pista”, gorzki likier Unikum, a z win słodki Tokaj i wytrawny Egri bikavér. Węgry lubi się za czardasza, „za magiczny, fascynujący język”, „za kwitnące łany słoneczników”, „za wiele słonecznych dni”, „za muzykę i to różnego gatunku”, „za umiejętność wspólnej zabawy” i „za ognisty temperament” tubylców.
Ale są też wpisy, które po prostu chwytają człowieka za serce: „za piękne wspomnienia z Węgier mojej mamy”, „za miłych i przyjazdnych nam ludzi”, „za wspaniałych przyjaciół”, „za to, że Węgrzy kochają Polaków”. Chyba nie na darmo mówi się w obu krajach: „Polak – Węgier dwa bratanki…”
A za co Wy lubicie Węgry?
Liczba postów: 104
Liczba wątków: 13
Dołączył: 23.05.2012
Reputacja:
7
Węgrów i Węgrów lubię za to, że są tacy podobni do nas.
Jeśli przyjrzeć się ich historii, to zobaczymy wiele podobieństw do naszej: obrona Europy przed turecką nawałą, "5 minut" bycia mocarstwem, upadek, powstania, na zawsze utracone ziemie i brak akceptacji dla tego stanu.
Będąc w Budapeszcie, czasami zdawało mi się że jestem w jakimś polskim mieście, tak wszystko było znajome: ulice, budynki, ludzie. Gdyby nie język, byłbym skłonny uwierzyć, że to Polska
Liczba postów: 2,303
Liczba wątków: 240
Dołączył: 28.01.2012
Reputacja:
375
(24-05-2012, 11:54)Maniek napisał(a): Węgrów i Węgrów lubię za to, że są tacy podobni do nas.
Jeśli przyjrzeć się ich historii, to zobaczymy wiele podobieństw do naszej: obrona Europy przed turecką nawałą, "5 minut" bycia mocarstwem, upadek, powstania, na zawsze utracone ziemie i brak akceptacji dla tego stanu.
Tu ciężko o podobieństwo. W Polsce nikt nie ma na samochodach naklejek z konturami dawnych granic kraju. Węgrzy są w tym względzie (brak akceptacji) znacznie bardziej radykalni. Niekiedy aż do przesady. Stąd właśnie bierze się, o czym wspomniałem już w innym wątku, to ich straszne politykowanie. W zwykłej rozmowie każdy jest albo komuch albo narodowiec. Nie ma nic pośredniego
Liczba postów: 104
Liczba wątków: 13
Dołączył: 23.05.2012
Reputacja:
7
Chodziło mi tylko o podobną historię (dla mnie akurat jest to powód do sympatyzowania z nimi). Obecnie, racja, mamy zupełnie inne podejście do naszych dziejów.
Co do tego politykowania, zastanawiam się czy się to nie zmieni z nastaniem nowych pokoleń.
Czasem jak obserwuję młodych Węgrów to przypominają mi polską młodzież - zerowe zainteresowanie tym co się w kraju dzieje, a jedynie pieniądz i dobra konsumpcyjne się liczą.
Liczba postów: 2,303
Liczba wątków: 240
Dołączył: 28.01.2012
Reputacja:
375
Nie, no jasne. Bardzo dobry powód.
Ja z kolei miałem inne doświadczenia. To właśnie młodzi z wielkim zapałem rozprawiali o polityce. I pewnie, też można! Byle mieć umiar - jak ze wszystkim
Wydaje mi się, że hasło przyjaźni polsko-węgierskiej jest "bardziej żywe", niż u nas. Naprawdę wielu Węgrów o tym pamięta i do Polaków odnosi się z ogromną życzliwością.
Liczba postów: 104
Liczba wątków: 13
Dołączył: 23.05.2012
Reputacja:
7
Zdecydowanie, chociaż podobnie jak u nas słabo znają historie stosunków polsko-węgierskich.
Oba nasze narody zostały ciężko doświadczone przez historię, ale Węgrzy chyba bardziej czują się "wyalienowani" w Europie, więc mocniej cenią przyjaciół. A u nas jak zawsze, lekceważący stosunek do wszystkiego, a potem płacz i lament, że nie ma nam kto pomóc.
Liczba postów: 480
Liczba wątków: 4
Dołączył: 31.01.2012
Reputacja:
113
Za co lubię Węgry... Właściwie sam nie wiem. Przecież tak naprawdę to ja tego kraju nie znam. Owszem, znam Budapeszt, miejscami całkiem dobrze, byłem w Egerze, zwiedziłem zakole Dunaju, „zdobyłem ” najwyższy węgierski szczyt i prawie pojechałem do Pécsu - to chyba za mało, by deklarować sympatię do kraju. Jednak nie da się ukryć - lubię Węgry, choć decydują o tej sympatii chyba imponderabilia. Wspomnienia ze szkoły średniej, kiedy o moich wyobrażeniach o Węgrzech decydowały LGT, Omega, Mroczko i Abigél - tak, dziwne to ale tak było, a moje uczucie do Węgier na kilka lat zdominowali młodzieżowi idole i pierwszych kilka lekcji podręcznika.
Później mi minęło i, jak większość moich rodaków, na południe od Polski Europę odnajdywałem dopiero gdzieś nad Adriatykiem i morzem Śródziemnym. Ale na początku tego wieku moja córka przez przypadek zaczęła studia hungarystyczne i to spowodowało, że zainteresowanie Węgrami wróciło ze zwiększoną siłą. Tylko Węgrów nadal nie znam, jedyne kontakty z nimi to sklepy, komunikacja i tym podobne miejsca.
Liczba postów: 17
Liczba wątków: 2
Dołączył: 14.02.2012
Reputacja:
1
Za co lubię Węgry? Za to, że od razu poczułam się tam jak w domu
Liczba postów: 62
Liczba wątków: 2
Dołączył: 24.05.2012
Reputacja:
11
07-06-2012, 3:35
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-06-2012, 3:53 przez Szakali.)
W olbrzymim skrócie: przyjaźń (również w praktyce), wino i Karpatia . Poza tym interesująca kultura, historia, przemili dla nas ludzie. Również jestem zauroczony Budapesztem, magiczne miasto. Mile wspominam także Eger i Tokaj. W przyszłości mam zamiar odwiedzić inne miejsca.
Całkowicie zgadzam się z etelką, że na Węgrzech czuje się człowiek jak u siebie w domu. Gdy pierwszy mijałem granicę słowacko-węgiersko, to odniosłem wrażenie jakbym wracał do siebie . To też skutkuje tym, że co najmniej podświadomie nie traktuję wyjazdów do Bratanków jako wyjazdów zagranicznych.
(24-05-2012, 21:18)fvg napisał(a): (24-05-2012, 11:54)Maniek napisał(a): Węgrów i Węgrów lubię za to, że są tacy podobni do nas.
Jeśli przyjrzeć się ich historii, to zobaczymy wiele podobieństw do naszej: obrona Europy przed turecką nawałą, "5 minut" bycia mocarstwem, upadek, powstania, na zawsze utracone ziemie i brak akceptacji dla tego stanu.
Tu ciężko o podobieństwo. W Polsce nikt nie ma na samochodach naklejek z konturami dawnych granic kraju. Węgrzy są w tym względzie (brak akceptacji) znacznie bardziej radykalni. Niekiedy aż do przesady. Stąd właśnie bierze się, o czym wspomniałem już w innym wątku, to ich straszne politykowanie. W zwykłej rozmowie każdy jest albo komuch albo narodowiec. Nie ma nic pośredniego
Historia jest podobna, nastawienie jest inne. Prawda, że Węgrzy mają ciągoty szowinistyczne (już Ojczulek Bem chciał to zmienić), ale dzieje są przynajmniej w ogólnych kształtach zbliżone. Rozumiem powody takiego manifestowania Wielkich Węgier, również nie popieram radykalniejszych jednostek, ale ew. zmiana granic Węgrom jak najbardziej by się należała (kawałki na Słowacji, chociażby przywrócenie dawnej autonomii Seklerszczyzny itp.).
Wyobraźmy sobie taka sytuację. Po 1945 Polska nie otrzymuje Ziem Zachodnich, a Kresy mimo to zostają zabrane (załóżmy, że komuchy kradną jeszcze nam Białystok i Przemyśl), z związku z czym nie ma gdzie przesiedlić milionów naszych rodaków. Około 2-3 milionów Polaków zostaje na terenach "okupowanych", gdzie są brutalnie gnębieni (bardziej niż np. w zaborze pruskim za Bismarcka lub aktualnie na Wileńszczyźnie). Taka sytuacja utrzymuje się przez 45 lat. Po upadku komuny jest już lepiej, ale wciąż są niemile widziani na ziemi, którą zasiedlali kilkaset lat. Myślę, że to porównanie trochę uzmysławia istotę problemu i stwierdzenia "Nie jest prawdziwym Węgrem ten, którego nie boli Trianon".
PS. Przepraszam admina za mały off-topic.
Admirał Miklós Horthy de Nagybánya - prawdziwy przyjaciel Polaków.
Liczba postów: 2,303
Liczba wątków: 240
Dołączył: 28.01.2012
Reputacja:
375
(07-06-2012, 3:35)Szakali napisał(a): PS. Przepraszam admina za mały off-topic.
Ale nie ma za co! Po to mamy forum, żeby się wygadać
|