18-07-2012, 14:26
Jeśli chodzi o odległości, jeśli jesteś bardzo zmęczony to nawet niewielka odległość wydaje się ogromnie wielka. Parę lat temu wybrałam się na weekend majowy (1-3 maja) w Jurę na rowerze. Zaklepałam sobie nocleg u pewnego małżeństwa w Ogrodzieńcu. Moja trasa prowadziła przez Przedbórz, Pilicę, Ogrodzieniec. Według moich wyliczeń miałam pokonać tego dnia około 100 km. Po drodze miałam pokonać odcinek trasą Jędrzejów-Częstochowa. Na mapie trasa ta była zaznaczona na pomarańczowo. A jak wiemy wszystkie ruchliwe drogi krajowe na mapach są oznaczone na czerwono. Skojarzyłam sobie te dwa fakty i postanowiłam ominąć ten odcinek. Pojechałam bocznymi uliczkami, i tym sposobem zrobiłam o wiele więcej kilometrów niż przewidziałam. Był już późny wieczór kiedy dotarłam do Pilicy. Do gospodarzy tego dnia już nie dotarłam. Spałam u zakonników w Pilicy. Nawet nie wiem co to był za klasztor. Dotarłam do niego z trudem po 23.00, bo nie mogłam znaleźć drogi. Kiedy powiadomiłam gospodarza o tym, że tego dnia do niego nie dotrę był bardzo zdziwiony. Stwierdził, że to już tak blisko, jakieś 10 km. Ale ja byłam tak zmęczona, że nie miałam siły na nic. Kiedy mu to powiedziałam, zrozumiał i dodał: "Słyszę jak pani dycha." Spotkaliśmy się na drugi dzień przed południem. Cały dzień spędziłam w Ogrodzieńcu. Kolejnego dnia pojechałam do Częstochowy przez Mirów, Potok Złoty, Olsztyn. Wiatr tego dnia był bardzo silny, przy zjeździe z górki jechałam powoli bo był duży opór powietrza. Gospodarz poradził mi, żebym wróciła się do Zawiercia na pociąg, ale ja się uparłam przy swoim. Z Ogrodzieńca wyjechałam około 9.00-10.00. W Częstochowie byłam po 18.00. Do domu wróciłam pociągiem. Jak widać z moich doświadczeń pojęcie odległości jest względne, zależy od tego czy jesteś zmęczony (czasami wręcz wyczerpany) czy nie.