09-08-2012, 23:25
Zmieniają się obyczaje ludzkie. Ja w swoich czasach studenckich (niestety to był ubiegły wiek) sporo podróżowałem po Polsce stopem. Wówczas jeszcze z książeczką autostopowicza. Były konkursy dla kierowców i ubezpieczenia dla podróżujących. Jakoś to wymarło. Próbowałem też "stopa" na Węgrzech było trudniej. Ale miałem okazję jechać autostopem z profesorem z Wydziału Mechanicznego Uniwersytetu Technicznego w Budapeszcie. Jechaliśmy w trójkę, studenci polscy w Budapeszcie, od Budapesztu aż do Pécs'u. I dało radę.
Kiedyś zatrzymałem się w Polsce na kiwanie ręką. Wsiadł gościu i opowiadał, że stoi na ruchliwej trasie ponad godzinę i nikt nie chciał go zabrać. Rozmawialiśmy trochę i nagle zadał pytanie a pan się nie boi?
Naiwnie opowiedziałem pytaniem a czego mam się bać? Ukradnie pan samochód to odszkodowanie dostanę. Gościu na to ee samochód nie warto, nerka cenniejsza. Brzmi jak czarny humor. Ale to był fakt. Teraz wiem, że ostrożności nigdy nie za dużo ale musi też być granica. Mam jakiś dług w stosunku do tych co mnie wozili. No i się zabiera na trasie. Chociaż teraz coraz mniej preferuje tę formę przemieszczania się.
Kiedyś zatrzymałem się w Polsce na kiwanie ręką. Wsiadł gościu i opowiadał, że stoi na ruchliwej trasie ponad godzinę i nikt nie chciał go zabrać. Rozmawialiśmy trochę i nagle zadał pytanie a pan się nie boi?
Naiwnie opowiedziałem pytaniem a czego mam się bać? Ukradnie pan samochód to odszkodowanie dostanę. Gościu na to ee samochód nie warto, nerka cenniejsza. Brzmi jak czarny humor. Ale to był fakt. Teraz wiem, że ostrożności nigdy nie za dużo ale musi też być granica. Mam jakiś dług w stosunku do tych co mnie wozili. No i się zabiera na trasie. Chociaż teraz coraz mniej preferuje tę formę przemieszczania się.