22-04-2016, 23:23
Miejscowość jest większa niż poprzednia i leży już za granicami parku narodowego.
Naszą radość wzbudza szereg drewnianych domków, w których kryją się piwiarnie oraz winiarnie
Siadamy w jednej z nich, kupując piwko (na szczęście mieli nie tylko Borsodi) i coś mocniejszego na rozgrzanie. Przy skręciku pojawia się miejscowy i zaczyna się konwersacja podobna do tych sprzed kilku dni - bezsprzecznie ustalamy, że Węgier był kiedyś w Zakopanym, i, o dziwo, chyba mu się podobało!
Po kilku głębszych zaczyna nas męczyć głód i przenosimy się do nieodległej restauracji - stwierdzam jednak, że ceny są trochę za wysokie, więc z dziewczynami udaję się z powrotem do domków, zamówić tradycyjnego węgierskiego gyrosa. Pani z obsługi kręci nosem, że już późno, ale w końcu wsadza coś do mikroweli i gotuje. Węgier od Zakopanego próbuje do nas zagadać, chyba niezbyt stosownie, bo dostaje zjebkę od właściciela, wyzywającego go od idiotów Gyros jest nawet jadalny, a Iwona w ramach prezentu dostaje do niego dorodnego włosa pani z obsługi
Powtarza się sytuacja z wieczora poprzedniego - co prawda speluna otwarta jest niby do 21, ale już po godzinie 20 najlepiej opuścić lokal. Chłopaki w restauracji też już kończą jeść, więc zbieramy wszystkie rzeczy i ruszamy na nocleg.
Na dworze wieje mocny wiatr i zrobiło się tak zimno, iż wydaje się, że zaraz zacznie padać śnieg.
Naszą radość wzbudza szereg drewnianych domków, w których kryją się piwiarnie oraz winiarnie
Siadamy w jednej z nich, kupując piwko (na szczęście mieli nie tylko Borsodi) i coś mocniejszego na rozgrzanie. Przy skręciku pojawia się miejscowy i zaczyna się konwersacja podobna do tych sprzed kilku dni - bezsprzecznie ustalamy, że Węgier był kiedyś w Zakopanym, i, o dziwo, chyba mu się podobało!
Po kilku głębszych zaczyna nas męczyć głód i przenosimy się do nieodległej restauracji - stwierdzam jednak, że ceny są trochę za wysokie, więc z dziewczynami udaję się z powrotem do domków, zamówić tradycyjnego węgierskiego gyrosa. Pani z obsługi kręci nosem, że już późno, ale w końcu wsadza coś do mikroweli i gotuje. Węgier od Zakopanego próbuje do nas zagadać, chyba niezbyt stosownie, bo dostaje zjebkę od właściciela, wyzywającego go od idiotów Gyros jest nawet jadalny, a Iwona w ramach prezentu dostaje do niego dorodnego włosa pani z obsługi
Powtarza się sytuacja z wieczora poprzedniego - co prawda speluna otwarta jest niby do 21, ale już po godzinie 20 najlepiej opuścić lokal. Chłopaki w restauracji też już kończą jeść, więc zbieramy wszystkie rzeczy i ruszamy na nocleg.
Na dworze wieje mocny wiatr i zrobiło się tak zimno, iż wydaje się, że zaraz zacznie padać śnieg.