22-07-2018, 18:13
PTNini - 14 lat i ??? ... paranoja językowa, coś w co trudno uwierzyć, to jakiś nonsens, że po 14 latach dzieje się coś takiego ...
Zastanawiam sie nad twoimi słowami i nie wiem jak można w tak krótkim okresie czasu "zapomnieć" języka, którego nauczyli rodzice, którym posługiwałaś się przez wiele lat w Polsce. W moim życiu spotykałem kilka razy osoby, które wyjechały z Polski i ich język był idealny, bez żadnych obcych nalotów. W ich mowie nie można było wyczuć obcego akcentu, nie wstawiali w wymawianym zdaniu obcych słów. Miałem też szczęście spotkać starszego Pana, Polaka, który od zakończenia II.wojny światowej nie był w Polsce - jego Polski nie ma do dziś. W rozmowie z nim nie wyczuwałem nic obcego, jedynie tylko wschodni, dziwnie melodyjny akcent i świadczył o tym że jest osobą pochodzącą z "polskich kresów wschodnich".
To onim przed czterema laty napisałem na Forum: (Bieżące wydarzenia na Węgrzech, post 377) "W latach siedemdziesiątych ub.wieku spotkałem Polaka o węgierskim nazwisku... Pan Józef rodem ze Stanisławowa... był pogranicznikiem na wschodniej granicy... Po 17 września 1939 roku dostał się do sowieckiej niewoli, uciekł z łagru z kilkoma kolegami i trafił na Węgry. Przebywał w "obozie" dla uchodźców... był internowany i przetransportowany do innego obozu. Przez granicę przedostał się nielegalnie na zachód, walczył we Francji w partyzantce. Był żołnierzem Armii Polskiej na zachodzie. Po wojnie nie miał dokąd wrócic, bo po czwartym rozbiorze Polski jego ojczyste strony znalazły się w granicach ZSRR. Powrócił na Węgry, założył rodzinę, zmienił nazwisko,..."
W czasie trwania II.wojny światowej zginęła cała rodzina Pana Józefa, stracił wszystko. Na Węgrzech żył z dala od swoich w otoczeniu obcych mu ludzi, mówiących obcym dla niego językiem i przepięknie mówił po polsku.
Zastanawiam sie nad twoimi słowami i nie wiem jak można w tak krótkim okresie czasu "zapomnieć" języka, którego nauczyli rodzice, którym posługiwałaś się przez wiele lat w Polsce. W moim życiu spotykałem kilka razy osoby, które wyjechały z Polski i ich język był idealny, bez żadnych obcych nalotów. W ich mowie nie można było wyczuć obcego akcentu, nie wstawiali w wymawianym zdaniu obcych słów. Miałem też szczęście spotkać starszego Pana, Polaka, który od zakończenia II.wojny światowej nie był w Polsce - jego Polski nie ma do dziś. W rozmowie z nim nie wyczuwałem nic obcego, jedynie tylko wschodni, dziwnie melodyjny akcent i świadczył o tym że jest osobą pochodzącą z "polskich kresów wschodnich".
To onim przed czterema laty napisałem na Forum: (Bieżące wydarzenia na Węgrzech, post 377) "W latach siedemdziesiątych ub.wieku spotkałem Polaka o węgierskim nazwisku... Pan Józef rodem ze Stanisławowa... był pogranicznikiem na wschodniej granicy... Po 17 września 1939 roku dostał się do sowieckiej niewoli, uciekł z łagru z kilkoma kolegami i trafił na Węgry. Przebywał w "obozie" dla uchodźców... był internowany i przetransportowany do innego obozu. Przez granicę przedostał się nielegalnie na zachód, walczył we Francji w partyzantce. Był żołnierzem Armii Polskiej na zachodzie. Po wojnie nie miał dokąd wrócic, bo po czwartym rozbiorze Polski jego ojczyste strony znalazły się w granicach ZSRR. Powrócił na Węgry, założył rodzinę, zmienił nazwisko,..."
W czasie trwania II.wojny światowej zginęła cała rodzina Pana Józefa, stracił wszystko. Na Węgrzech żył z dala od swoich w otoczeniu obcych mu ludzi, mówiących obcym dla niego językiem i przepięknie mówił po polsku.