17-10-2019, 16:44
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-10-2019, 16:48 przez Mamut.
Powód edycji: literki
)
Z doliny Szalajki można wspinać się na najwyższy szczyt Gór Bukowych na wiele sposobów czyli różnymi trasamii.
My wybraliśmy wersję najłagodniejszą, która zaczynała się co prawda stromizną, aby wkrótce dać wytchnienie łagodnością
.
.
Trasy są bardzo dobrze oznaczone , tylko system znakowania jest dziwny, czyli inny niż w Polsce
Oprócz klasycznych pasków pojawiają się krzyżyki, trójkąty i inne dziwolągi geometryczne, w różnych kolorach
Na początek trudno się połapać.
.
.
.
To nasza łagodna traska która wynosiła nas kolejne metry w górę. Ta łagodność pozornie mówi o łatwości, ale to nie jest tak.
Znowu porównam do wędrówek po Bieszczadach gdzie też jest dużo lasów bukowych.
Otóż łatwiej jest tam wyjść na najwyższy szczyt w polskich Bieszczadach bo startuje się z dużo wyższego poziomu (nad morzem)
Tu na Węgrzech przewyższenia do pokonania są większe (chociaż góry niższe)
.
.
Ale w końcu udało się dotrzeć na szczyt, gdzie stoi tabliczka informacyjna (a jakże , oczywiście że drewniana)
Przez parę godzin wspinania nie spotkaliśmy na szlaku żadnych turystów, dopiero pod samym szczytem usłyszeliśmy rozmowy po polsku
.
.
Tuż pod szczytem w lesie stały dziwne urządzenia, zostawione na pastwę losu. Coś jakby wyciągarki ?
Kto je tu wytargał i po co ? Musiał włożyć sporo wysiłku !
.
.
Do schodzenia wybraliśmy inną trasę, najkrótszą , ale też najbardziej stromą
W niektórym miejscach trzeba było schodzić tyłem przy pełnej asekuracji. Przy takim zejściu nogi bardziej się męczą niż na wejściu
.
.
Gdzieś tam z boku można było zobaczyć przepastne kaniony z urwistymi zboczami porośnięte bukowym lasem
.
.
A za chwilę przyszło się przedzierać przez "puszczę amazońską"
.
.
aby pod koniec trasy dotrzeć do jaskini
o której wspomniał już Pudelek
.
cdn
My wybraliśmy wersję najłagodniejszą, która zaczynała się co prawda stromizną, aby wkrótce dać wytchnienie łagodnością
.
.
Trasy są bardzo dobrze oznaczone , tylko system znakowania jest dziwny, czyli inny niż w Polsce
Oprócz klasycznych pasków pojawiają się krzyżyki, trójkąty i inne dziwolągi geometryczne, w różnych kolorach
Na początek trudno się połapać.
.
.
.
To nasza łagodna traska która wynosiła nas kolejne metry w górę. Ta łagodność pozornie mówi o łatwości, ale to nie jest tak.
Znowu porównam do wędrówek po Bieszczadach gdzie też jest dużo lasów bukowych.
Otóż łatwiej jest tam wyjść na najwyższy szczyt w polskich Bieszczadach bo startuje się z dużo wyższego poziomu (nad morzem)
Tu na Węgrzech przewyższenia do pokonania są większe (chociaż góry niższe)
.
.
Ale w końcu udało się dotrzeć na szczyt, gdzie stoi tabliczka informacyjna (a jakże , oczywiście że drewniana)
Przez parę godzin wspinania nie spotkaliśmy na szlaku żadnych turystów, dopiero pod samym szczytem usłyszeliśmy rozmowy po polsku
.
.
Tuż pod szczytem w lesie stały dziwne urządzenia, zostawione na pastwę losu. Coś jakby wyciągarki ?
Kto je tu wytargał i po co ? Musiał włożyć sporo wysiłku !
.
.
Do schodzenia wybraliśmy inną trasę, najkrótszą , ale też najbardziej stromą
W niektórym miejscach trzeba było schodzić tyłem przy pełnej asekuracji. Przy takim zejściu nogi bardziej się męczą niż na wejściu
.
.
Gdzieś tam z boku można było zobaczyć przepastne kaniony z urwistymi zboczami porośnięte bukowym lasem
.
.
A za chwilę przyszło się przedzierać przez "puszczę amazońską"
.
.
aby pod koniec trasy dotrzeć do jaskini
o której wspomniał już Pudelek
Cytat:Kawałek od górnej stacji jest duża jaskinia, warto tam też podejść.
.
cdn