Liczba postów: 2,303
Liczba wątków: 240
Dołączył: 28.01.2012
Reputacja:
375
Przez forum często przewija się myśl, że Węgry pomimo faktu, że dzieli je od Polski stosunkowo niewielka odległość często traktowane są jako kraj bardzo egzotyczny. Ja domyślam się, że dzieje się tak głównie za sprawą języka. Ale może macie inne zdanie na ten temat? No właśnie, chciałbym zapytać Was, co najbardziej zdziwiło Was, kiedy udaliście się po raz pierwszy (albo i kolejny) na Węgry, jakie różnice rzuciły Wam się w oczy?
Jestem bardzo ciekaw Waszych spostrzeżeń!
Liczba postów: 391
Liczba wątków: 14
Dołączył: 31.01.2012
Reputacja:
164
1. Charakterystyczne, kwadratowe domki pokryte niestety w dalszym ciągu azbestem
2. Inna kolorystyka tablic drogowych (autostrady/drogi krajowe - na odwrót jak w Polsce)
3. Kultura winiarni i piwiarni mówię o tych małych, osiedlowych domkach gdzie można w każdej chwili dostać 2 deci wina albo kis korsó dobrego zimnego Drehera :-)
4. szacunek do rowerzystów i ścieżek rowerowych
To tak na szybko, ale pewnie znalazłoby się tego więcej!
Liczba postów: 2,303
Liczba wątków: 240
Dołączył: 28.01.2012
Reputacja:
375
(31-08-2012, 16:33)Tudós napisał(a): 4. szacunek do rowerzystów i ścieżek rowerowych
Ja miałem podobnie, z tym, że chodziło o pieszych. Na Węgrzech, gdy poruszasz się na piechotę i zbliżasz się do przejścia możesz być pewien, że nadjeżdżające auta zatrzymają się i ustąpią Ci pierwszeństwa. Po pewnym czasie staje się to normalne, przestajesz przywiązywać do tego uwagę. Szok pojawia się dopiero po powrocie do Polski, gdzie - mając w pamięci sytuację węgierską - niejednokrotnie zdarzyło mi się "wtargnąć" na przejście i być jeszcze otrąbionym przez kierujących
Liczba postów: 106
Liczba wątków: 7
Dołączył: 20.06.2012
1. Bardzo niska jest wśród Węgrów świadomość, że ich język jest absolutnie niezrozumiały dla obcokrajowców. Wysoka jest natomiast wiara, że gdy powiedzą kilka/kilkanaście zdań (najlepiej bardzo szybko), to delikwent, nawet jeśli wszystkiego nie zrozumie, to sens wypowiedzi wychwyci.
2. Zaskoczył mnie - i nadal zaskakuje - poziom bezpieczeństwa, w jak najszerszym pojęciu, także w ruchu ulicznym.
3. Bardzo in plus oceniam zachowanie dzieci i młodzieży, różnią się tym zdecydowanie od rówieśników z Polski.
4. Nieco ujemną niespodzianką był fakt, że w sobotnie popołudnie i w niedzielę kupienie czegoś w małych wsiach to bardzo trudne zadanie - można się przyzwyczaić.
5. Zaskakuje mnie do teraz to, że Węgrzy wolni są chyba od refleksji nad swoją sylwetką - mnóstwo osób wygląda fatalnie, ja na ich miejscu na pewno nie pojawiłbym się na basenie (nawet na swoim zastanawiam się nad słusznością ), a oni raczej w ogóle nie krępują się np. nadwagą.
6. Zdziwiłem się w sklepie Media Markt w Nyíregyháza w dziale płytowym - jeśli polskie sklepy płytowe rozczarowują, to po wizycie tam czas je docenić. Lekkim zaskoczeniem in plus był widok kaset (niewielu wprawdzie, ale jednak). Dużym minusem są dla mnie na Węgrzech ceny płyt, książek, map itp.
Liczba postów: 480
Liczba wątków: 4
Dołączył: 31.01.2012
Reputacja:
113
Ruch w mieście - piesi chyba szczególnie nie przykładają się do rygorów: powszechnym widokiem jest przechodzenie dowolnie przez ulice w centrum stolicy. I raczej mało kogo to obchodzi: policjant ma swoje sprawy i przechodzenie pieszego przez skrzyżowanie wzdłuż torów tramwajowych chyba do nich nie należy.
Druga rzecz to obecność kloszardów, a raczej jej powszechność. Nawet eleganckie sklepy w śródmieściu, a raczej wejścia do nich ukryte w małym wykuszu, stają się wieczorami sypialniami, wyłożonymi kartonami albo starymi kołdrami. Czasem taki mieszkający czyta coś z ekranu tabletu - pewnie życie z wyboru...
Liczba postów: 2,303
Liczba wątków: 240
Dołączył: 28.01.2012
Reputacja:
375
Fidesz rozprawił się z bezdomnymi. Jest już ich zdecydowanie mniej, niż jeszcze pięć lat temu.
Liczba postów: 156
Liczba wątków: 3
Dołączył: 09.07.2012
Reputacja:
27
Mniej to ich nie jest, tylko mniej rzucają się w oczy w centrum Budapesztu mieszkańcom i turystom, ponieważ wprowadzono kary grzywny za "zajmowanie przestrzeni publicznej".
Faktem jest, że jeszcze 2 lata temu widok barłogów i kartonowych domowisk w każdym przejsciu podziemnym, bramie i wnęce w budynku nie był zbyt estetyczny.
Liczba postów: 306
Liczba wątków: 16
Dołączył: 29.01.2012
Reputacja:
64
(31-08-2012, 17:00)krzysztof73 napisał(a): 1. Bardzo niska jest wśród Węgrów świadomość, że ich język jest absolutnie niezrozumiały dla obcokrajowców. Wysoka jest natomiast wiara, że gdy powiedzą kilka/kilkanaście zdań (najlepiej bardzo szybko), to delikwent, nawet jeśli wszystkiego nie zrozumie, to sens wypowiedzi wychwyci.
heh, w Miskolcu słyszałem, jak jakiś Polak usiłował coś wytłumaczyć parkingowemu. po polsku. mówił za to powoli i wyraźnie... :|
na Węgrzech zaskoczyła mnie jeszcze np. powszechność flag [pierwsze wrażenie - święto albo strajk. a tu nie, normalny dzień]. i w ogóle chyba wyższy poziom przywiązania do symboli narodowych [kiedyś już tu wspominałem moje zdziwienie po wysłuchaniu hymnu narodowego na nabożeństwie luterańskim na Deáku. ponoć w tej parafii taka jest coniedzielna tradycja].
: Ɔ(X)И4M :
Liczba postów: 1,767
Liczba wątków: 236
Dołączył: 17.07.2012
Reputacja:
1,039
31-08-2012, 20:57
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31-08-2012, 20:58 przez Waldek.)
(31-08-2012, 18:31)varpho napisał(a): (...)wspominałem moje zdziwienie po wysłuchaniu hymnu narodowego na nabożeństwie luterańskim na Deáku. ponoć w tej parafii taka jest coniedzielna tradycja]. Tradycja grania i śpiewania hymnu jest kultywowana również w kościołach rzymskokatolickich. Nie wiem od kiedy jest ten obyczaj ale w roku 1976 już był i trwa do nadal. Może nie po każdej mszy niedzielnej ale po sumie zawsze. W Mátyás Templom podczas sumy odprawianej przez biskupa, składał on życzenia turystom w języku niemieckim i polskim. Tak było jeszcze w końcówce XX. wieku czy to się utrzymało niestety nie miałem okazji sprawdzić.
Liczba postów: 1,767
Liczba wątków: 236
Dołączył: 17.07.2012
Reputacja:
1,039
31-08-2012, 20:59
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31-08-2012, 21:04 przez Waldek.)
(31-08-2012, 18:31)varpho napisał(a): heh, w Miskolcu słyszałem, jak jakiś Polak usiłował coś wytłumaczyć parkingowemu. po polsku. mówił za to powoli i wyraźnie... :|
Podczas studiowania w Budapeszcie miałem okazję słyszeć polskie turystki tłumaczące sprzedawczyni węgierskiej co chcą kupić (lub przymierzyć). Były to wesołe sytuacje bo nasze panie coraz głośniej powtarzały kwestię po polsku, dodatkowo gestykulując, często komentując między sobą: patrz głucha jakaś ta sprzedawczyni. Na moją uwagę, że nawet jak będzie krzyczeć to i tak sprzedawczyni jej nie zrozumie zareagowała zdziwieniem.
|