Jak zaczęła się Wasza przygoda z Węgrami?
#61
(15-11-2015, 4:18)Martyn napisał(a):
(18-10-2015, 13:01)Sztasek napisał(a):
(18-10-2015, 10:25)Martyn napisał(a): egy nagy szört kérek

poprawnie > egy nagy sört kérek

Ech, oczywiście że tak... Musieli zamieszać z tym s/sz! Szeroki uśmiech

... namieszam i ja Szeroki uśmiech
- sör = piwo
- sor = rząd (np. ludzi w szeregu, foteli w teatrze)
- szőr = włos (w zaroście)
- szor = razy (np. kilka razy)
Odpowiedz
#62
(24-10-2015, 8:28)andriu50 napisał(a): Ja w przyszłym roku jadę Eurovele 6 ale z Bratysławy do Montecu Les Mines,Do zobaczenia na szlaku

Sory to nie miało się tu znaleźć.
Odpowiedz
#63
W przeszłości jeździłem na wakacje z rodziną i znajomymi na baseny (Hajduszoboszlo, Nyiregyhaza, Sostofurdo, Debreczyn, Kisvarda). Dwa lata temu na wakacjach w drodze na Chorwacje obudziłem się w nocy w Budapeszcie i byłem bardzo zachwycony tym miejscem. Nie interesuje się architekturą, ale mimo to byłem pod wrażeniem niektórych budowli. Postanowiłem, że kiedyś tu muszę przyjechać. Jako, że trenowałem biegi długodystansowe chciałem się wybrać do Budapesztu na maraton, jednak przez kontuzje zrezygnowałem z biegania. Oprócz tego gram w szachy, więc pewnego razu (rok temu) postanowiłem się wybrać na turniej do Budapesztu. Był to mój pierwszy samodzielny wyjazd za granicę. Turniej wygrałem, i mam sentyment do tego miejsca. Miasto spodobało mi się tak, że postanowiłem tam wrócić w listopadzie i w ubiegłym tygodniu znów się wybrałem do stolicy Węgier. Po trzech wyjazdach mogą już stwierdzić, że po Budapeszcie lepiej się przemieszczam niż po Warszawie. W przyszłości planuję się wybrać nad Balaton oraz do kilku miejsc na Węgrzech, w których nie byłem, a słyszałem, że warto zwiedzić. Jeśli wrócę do biegania to na pewno pobiegnę kiedyś w maratonie w Budapeszcie, a do stolicy Węgier pewnie jeszcze nie raz się wybiorę.
Odpowiedz
#64
Fajny temat Uśmiech

Ja pierwszy raz pojechałem na Węgry stosunkowo niedawno patrząc na daty niektórych - bo w 2000 roku. Dwutygodniowy wyjazd z rodzicami do Balatonfoldvar. Miejscowość tak mi się spodobała, że potem powróciłem tam z dziewczyną, a teraz wracając z Bałkanów zawsze się tam zatrzymujemy, aby "zrelaksować się" po intensywnym zwiedzaniu Uśmiech

Nie ukrywam, że traktuję Węgry głównie tranzytowo (zawsze starając się jednak coś tam zobaczyć), ale były też wyjazdy np. na majówkę albo kilkudniowa wędrówka z namiotami przez Góry Bukowe Uśmiech
Odpowiedz
#65
Drodzy Węgrofile,

wspaniale się czyta ten wątek. W początkowej fazie rozwoju mojej węgromanii myślałam, że coś ze mną jest nie tak, bo przecież Węgry to tylko jakiś tam kraj, nie za daleko od Polski, i nie ma się co tak ekscytować. Tak mówili ludzie z mojego otoczenia, którzy na węgrofilię nie zapadli. (Nawet nie musieli mówić. Po prostu w ich oczach widziałam brak zrozumienia, gdy porównywałam np. smak zupy rybnej z różnych budapeszteńskich barów, czy rozwodziłam się nad niezwykłą urodą dworca Nyugati.)

Potem jednak zaczęłam czytać to forum i zobaczyłam, że takich ludzi jak ja jest w Polsce (a pewnie i w innych krajach) więcej. Ludzi, których Węgry urzekły. Podzielę się i ja swoją historią.

Wszystko zaczęło się od... Rumunii. A dokładniej - od Siedmiogrodu. Będąc młodym dziewczęciem (15-letnim), obejrzałam podczas warszawskiego festiwalu filmowego (nie jestem pewna, czy chodziło o "ten" WFF - po prostu jakiś przegląd filmów w Warszawie) film Csaby Bereczkiego "Pieśń życia" ("Életek éneke" - jest na youtubie, polecam). Zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Tak wielkie, że po seansie podeszłam do samego reżysera (był tam - po filmie miała być dyskusja) i nieśmiałą, gimnazjalną angielszczyzną zapytałam, czy on nie zna jakiejś siedmiogrodzkiej rodziny, do której mogłabym pojechać na wakacje i w zamian za pomoc w codziennych pracach dzielić ich życie przez parę miesięcy. Pan Bereczky wybałuszył lekko oczy, ale dał mi swoją wizytówkę i poprosił, bym napisała do niego maila w tej sprawie. Oczywiście, grzeczne dziecko, skonsultowałam ten pomysł najpierw z rodzicami. Jak nietrudno się domyślić, wyrazili kategoryczny sprzeciw, by 15-latkę samą wysłać do Rumunii. Lekko mnie to zasmuciło, ale stwierdziłam, że w takim razie zacznę od wiedzy teoretycznej. Niebawem pojawiły się u nas w domu książki Michała Kruszony i innych piewców Karpat oraz muzyka Taraf de Haidouks.

Od tego momentu oficjalnie interesowałam się Rumunią. Najpierw w sposób dziecinny, emocjonalny i niezbyt pogłębiony. Z czasem jednak zainteresowanie to stawało się coraz bardziej merytoryczne, nauczyłam się m.in. języka rumuńskiego (poziom B1, udokumentowany przez UW! - moja duma). Jako kierunek studiów wybrałam romanistykę - w końcu od rumunistyki dzielą ją tylko dwie literki ;-) Zainteresowania z językowych ewoluowały pomału w historyczne. Na Święta Bożego Narodzenia w zeszłym roku zażyczyłam sobie kilkusetstronnicowy, rzetelny przewodnik po Rumunii - w końcu zamierzałam się tam wybrać (wcześniej w wyjeździe przeszkadzała niepełnoletniość; w trakcie studiów w lecie pracowałam albo jeździłam na wyjazdy naukowe z Romanistyki). Zaczęłam czytać od rozdziału o Siedmiogrodzie - a tam szok. Okazało się, że w fascynującej mnie Rumunii elementu węgierskiego jest tyle, że, logicznie patrząc, należy zainteresować się również Węgrami, żeby w ogóle o Rumunii móc coś powiedzieć. Zainteresowałam się więc Węgrami. Początki były nieśmiałe - filmiki na youtubie, jakaś książka, sama nie wiem, co jeszcze. Potem przyszedł długi weekend (Boże Ciało tego roku). Poczułam, że już MUSZĘ tam jechać. Że jak nie teraz, to nigdy. Więc "wzięłam i pojechalam".

Chyba nigdy nie przeżyłam tak intensywnych czterech dni. W dzień - zwiedzanie, ciągłe zaskoczenia i zachwyty, w nocy - życie towarzyskie, jakie tylko w Budapeszcie być potrafi. Pod koniec byłam padnięta. Táncház ostatniego dnia dobił mnie fizycznie, ale przekonał, że Węgry - to jest to!

I historia zatoczyła koło. Film "Életek éneke" przedstawia bowiem ludową muzykę i taniec występujące na terytorium Rumunii, lecz są to elementy (głównie) węgierskiego folkloru. (Nie tylko, bo paru Rumunów i Cyganów też się kręci w kadrze. Gdyby nie chwytliwy motyw wielokulturowości, to nie jestem pewna, czy pokazano by ten film na owym warszawskim festiwalu filmowym.) Oglądając ten film jako młode pacholę, nie byłam świadoma tych kulturowo-etnicznych niuansów. Dzieje się w Rumunii - znaczy, że to folklor rumuński. Takie było moje rozumowanie, jeśli w ogóle o jakimś rozumowaniu można tu mówić, bo najbardziej z tego seansu pamiętam (do dzisiaj! - a minęło "już" - lub "tylko" - 8 lat) sceny solowych męskich tańców - faceci w kapeluszach podskakują i klepią się po udach, w kącie stodoły kapela; skrzypek wygrywa wściekłe melodie, że noga sama chodzi. Te same klimaty odnalazłam "po latach" w Budapeszcie na táncházie.

Moją historię można by zatytułować "Na Węgry - okrężną drogą". No, ale grunt, że w końcu dotarłam, gdzie chciałam. W październiku zaczynam studia na hungarystyce w Warszawie (jako drugi kierunek - mam jeszcze do dokończenia magisterskie na romanistyce, ale na szczęście to ten sam budynek, co za traf...). Mam nadzieję, że to dopiero początek mojej wielkiej węgierskiej przygody!
Odpowiedz
#66
Moja przygoda z Węgrami zaczęła się w latach 80. kiedy to wyjeżdżało się na Węgry w celach handlowych. Byłem w Budapeszcie, Peczu i w Szeged. I to wtedy zakochałem się w Węgrzech. I ta miłość trwa do dnia dzisiejszego. Jednak los sprawił, że dopiero w tym roku odwiedziłem Węgry. Po 30 latach! (Nie licząc epizodu jakim był jednodniowy wypad do Sarospatak w 2009 roku, kiedy to byliśmy w Bieszczadach.) Dlaczego? Sam nie wiem. Przecież można było wcześniej jechać, tym bardziej , że podróżujemy z żoną motocyklem po kraju i po Europie. I to od kilkunastu lat. I w tym roku ze zdziwieniem stwierdziłem, że dawno nie byłem na Węgrzech. I w tym roku nadrobiłem zaległości. I podobało mi się tak bardzo, że na przyszły rok wybieram się ponownie.
Odpowiedz
#67
Witamy, witamy!

Na forum udziela się sporo osób z podobnymi doświadczeniami. Mam nadzieje, ze znajdziesz tutaj wiele ciekawych historii i przeglądanie dotychczas spisanych wspomnień sprawi ci wiele radości.

Do napisania! Uśmiech
Masz własną stronę internetową? Pomóż promować Forum Węgierskie!
Odpowiedz
#68
Podobno nic nie dzieje się bez przyczyny. Jak czytam Wasze początki węgromaniactwa, to muszę się podzielić też swoim. U mnie bezpośrednią przyczyną poznania się z węgierskimi termami był tzw. zawał serca Bomba . W następstwie tego wylądowałem w sanatorium w Rymanowie. Będąc tam, pewnej styczniowej niedzieli skorzystałem z możliwości jej spędzenia na wycieczce. Wycieczka była zorganizowana do term jaskiniowych w Tapolcy. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że Barlangfurdo jest zamknięte - przerwa techniczna. Przewodnik zdecydował przedłużyć trasę przez Góry Bukowe do Egeru. Tam dopiero skorzystaliśmy z kąpieliska termalnego a przy okazji zaznajomiłem się ze starówką Egeru.
Tak więc w ciągu jednodniowej wycieczki miałem węgierskie "wejście smoka": Tokaj z degustacją win, "powąchanie" Barlangfurdo, przejazd przez Góry Bukowe i Lillafured, Eger z obejrzeniem .Szepasszonyvolgy (stamtąd trzeba było pozbierać część wycieczkowiczów nie lubiących wody).
Po takim skosztowaniu Węgier zaraz w kwietniu wybrałem się tam z rodziną. Od tamtego czasu każdego roku na przełomie marca i kwietnia bywam w Egerze - traktuję to jako prezent urodzinowy od siebie dla siebie.
Odpowiedz
#69
Mnie skłoniły: doskonałe wina węgierskie, kuchnia, piękne baseny termalne i ogólnie historia.
Odpowiedz
#70
1991 - tygodniowy wakacyjny wypad Fiatem 126p nad Balaton.

[Obrazek: 470bf44ca57f2f4a.jpg]

[Obrazek: 0f7a4b5a54ec950e.jpg]

Około 1994 - zakładowa wycieczka do Budapesztu.

[Obrazek: 9813d4d876c53920.jpg]

Czasy nowożytne: 2001 - Miskolc, Eger.

[Obrazek: 20a50781114d6ec9.jpg]
Odpowiedz


Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Moja mała przygoda z Węgrami claudiene 15 20,846 07-09-2017, 21:32
Ostatni post: piablo75
  Moja przygoda z Węgrami. grzesiuu 5 7,648 21-05-2015, 13:21
Ostatni post: Katia
  Jak się zaczęła moja przygoda z Węgrami SKORPIONFH 8 7,073 09-08-2014, 21:51
Ostatni post: Simon



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości