A czy sprawdzasz, jakie w tamtym kraju są pieniądze? Jadąc na Węgry raz zapomniałem, że tam są forinty. Miałem plastik, a z gotówki 50 złotych, które wymieniłem w granicznym kantorze. A szczepienia? A apteczka samochodowa i żarówki - za ich brak można trafić do karceru Janosika w Liptowskim Mikulaszu, zwłaszcza, jak się nie chce uznać racji policjanta.
Może ktoś z forum napisze, że miał kontrolę dokumentów dziecka. A może miał - i nie miał papierów, i co mu za to zrobili? Przesiedział trzy dni w lochu czy tylko policjant zmarszczył brwi?
Oczywiście, gdyby w czasie wyjazdu (tfu) wybuchła wojna, zwłaszcza polsko-węgierska, to lekkomyślni mieliby niewesoło. Może też zdarzyć się jakieś porwanie i akcja poszukiwawcza. Ale milion razy bardziej prawdopodobne od wojny jest zgubienie dokumentów albo kradzież przez śniadego osobnika o orientalnej urodzie i co wtedy? Każdy może powiedzieć, że nie ma dokumentów, ale przed chwilą je miał.
Dorośli są spisywani do opłaty klimatycznej, dzieci ona nie dotyczy.
Corrado to nie jedyny farciarz. Sam 10 lat temu wiozłem moją nastoletnią chrzestną, którą zaprosiłem na baseny i głupio byłoby przez taką błahostkę, jak brak dowodu, wycofać propozycję.
Pisałem też, jak w czasach, gdy przepisy drogowe traktowano jako zalecenia, a na granicach zbóje odbierali kupcom legalnie nabyte towary, wybraliśmy się z czwórką dzieci do Chorwacji. Jedno z nich było tylko wpisane do paszportu żony, czyli zeszytów było pięć. W Barwinku strażnik wbił 5 pieczątek zgodnie z liczbą miejsc w samochodzie, przy wyjeździe ze Słowacji okazało się, że córka jedzie "na lewo" - nie było pieczątki na tej stronie z wpisem. Sprawa wyjaśniła się w parę minut - ktoś zadzwonił na przejście Barwinek/Komarnik, gdzie pamiętali jeszcze nasz wesoły składzik. Co do Chorwata byłem spokojny: oto jedzie pan z kraju, który ma nasz hymn, wiezie sakiewkę forsy, aby ją wydać na naszym pięknym wybrzeżu - czy możemy go nie wpuścić z powodu jakichś głupich przepisów drogowych?
Wyjaśnię tu, że miałem dodatkowy pas w samochodzie i fotelik dziecięcy w bagażniku tyłem do kierunku jazdy, oczywiście bez wpisu w dowodzie auta. Wkrótce i tak taktyka uległa zmianie, gdyż w siódemkę przestaliśmy się fizycznie mieścić w jednym samochodzie.
Ja oczywiście nikogo nie namawiam do jeżdżenia bez dokumentów, a wręcz zalecam i nakazuję ich posiadanie. Mnie w tym wątku najbardziej dziwi, że ktoś sobie wyobraża drut kolczasty, pas zaoranej ziemi i patrole z psami na granicy polsko-węgierskiej.
Edit: Chorwacja jednak nie przejęła hymnu Jugosławii.
Edit2: Ten samochód z fotelikiem w bagażniku to był kombiak, mały, ale kombiak.