Zachęceni optymistyczną prognozą pogody postanowiliśmy jeszcze raz zakończyć sezon kąpielowy w Sarospataku. Wyjechaliśmy w trzy osoby, jak zwykle, w sobotę zaraz po czwartej rano. Było sucho i ciepło, pełnia księżyca - stąd na drodze parę razy napotykaliśmy sarenki.
O ósmej rano jesteśmy przed okienkiem na ulicy Herceg, kasjer spóźnił się parę minut i jeszcze przez chwilę włączał swoje urządzenia. W końcu wchodzimy do parku i od razu udajemy się na dół.
Pod markizą były już chyba dwie osoby, my zajmujemy ten drugi górny basen, nieco chłodniejszy. Ratownika nie było, ktoś wpadł tylko odkręcić natryski. Jedynie te dwa baseny na wolnym powietrzu były czynne - w dolnych częściach pływały liście, bełkotki oczywiście nie działały. Duży pływacki był zagrodzony. Działały baseny przykryte namiotem i sauny.
Pogoda dopisała, słońce z rzadka przysłaniały pierzaste chmurki. Pajączki snuły babie lato, wyroiło się też niestety kilka natrętnych meszek. W południe na otwartej części było około trzydziestu gości, w tym oczywiście wielu Słowaków. Z oddali dobiega nas muzyka - na łące niedaleko kąpieliska rozłożył się cyrk.
Posiłki jemy na wolnym powietrzu, pod wieczór udajemy się do bazyliki, a następnie, już po zmroku, na kolację do ulubionej karczmy.
Nocujemy w Istvanie i Szebasztianie, umówiliśmy się telefonicznie i o dwudziestej wchodzimy do d0mku.
Rano zaraz po ósmej oddajemy klucze. Niedziela jest także ciepła i pogodna, czas upływa na zabawie.
O szesnastej pakujemy się i pół godziny później wyruszamy do domu, aby zdążyć przed zamknięciem lokali wyborczych.
O ósmej rano jesteśmy przed okienkiem na ulicy Herceg, kasjer spóźnił się parę minut i jeszcze przez chwilę włączał swoje urządzenia. W końcu wchodzimy do parku i od razu udajemy się na dół.
Pod markizą były już chyba dwie osoby, my zajmujemy ten drugi górny basen, nieco chłodniejszy. Ratownika nie było, ktoś wpadł tylko odkręcić natryski. Jedynie te dwa baseny na wolnym powietrzu były czynne - w dolnych częściach pływały liście, bełkotki oczywiście nie działały. Duży pływacki był zagrodzony. Działały baseny przykryte namiotem i sauny.
Pogoda dopisała, słońce z rzadka przysłaniały pierzaste chmurki. Pajączki snuły babie lato, wyroiło się też niestety kilka natrętnych meszek. W południe na otwartej części było około trzydziestu gości, w tym oczywiście wielu Słowaków. Z oddali dobiega nas muzyka - na łące niedaleko kąpieliska rozłożył się cyrk.
Posiłki jemy na wolnym powietrzu, pod wieczór udajemy się do bazyliki, a następnie, już po zmroku, na kolację do ulubionej karczmy.
Nocujemy w Istvanie i Szebasztianie, umówiliśmy się telefonicznie i o dwudziestej wchodzimy do d0mku.
Rano zaraz po ósmej oddajemy klucze. Niedziela jest także ciepła i pogodna, czas upływa na zabawie.
O szesnastej pakujemy się i pół godziny później wyruszamy do domu, aby zdążyć przed zamknięciem lokali wyborczych.