Nad Cisą, Prutem i Dunajem
#1
Chciałbym tu wrzucić tworzoną właśnie relację z tegorocznego wyjazdu: oprócz krótkiego pobytu na Węgrzech to głównie Rumunia plus Mołdawia i Serbia.

Ponieważ jednak forum ma ograniczenia np. z wrzucaniem zdjęć (10 na post, w tym emotki) to pozwolę sobie po początkowej "zajawce" zaprosić na resztę tekstu i zdjęć na bloga (który zresztą jest w stopce). Mam nadzieję, że nikt się nie oburzy z tego powodu ale trochę mi niewygodnie łączyć kilka postów w jedno, aby zmieścić się w wymaganiach forum Oczko

Zatem jedziemy... Odcinek pierwszy: PRZEZ SŁOWACJĘ I TOKAJ DO WĘGIERSKICH WÓD Uśmiech

Letni długi wyjazd czas zacząć! Po ubiegłorocznej wyprawie skandynawskiej pora było powrócić na południowe cieplejsze kierunki.

Podobnie jak we wcześniejszych latach miesiącem wyjazdu znów był sierpień. Podobnie jak zazwyczaj w momencie pierwszego odpalenia silnika na Śląsku za oknem lało i ogólnie było paskudnie. Oprócz tego jednak wprowadziłem kilka zmian.

Zamiast jechać jak zwykle na Czeski Cieszyn i Żylinę tym razem cisnę w kierunku Krakowa, następnie na Nowy Sącz i Muszynkę. Mało brakowało a wypad zakończyłby się już w okolicach Brzeska, kiedy to wyprzedzający mnie na autostradzie samochód znalazł się w martwym polu lusterka i niemal na niego wjechałem przy pełnej prędkości. Potem przed granicą prawie przejechałem psa, który wyraźnie miał zdolności samobójcze. A na sam koniec polskiego epizodu poznikały gdzieś wszystkie stacje benzynowe, w których chciałem zatankować do pełna i tak wjechałem na Słowację.

Przestało padać, ale niebo nadal zachmurzone. Dobre i to.
[Obrazek: DSC_6999.JPG]

Za Bardejovem zjeżdżam na boczną drogę do wioski Hervartov (Hervartó), w której znajduje się drewniany kościół wpisany na listę UNESCO. Jest jednym z najstarszych w kraju, bo z około 1500 roku. Z zewnątrz prezentuje się raczej tradycyjnie...
[Obrazek: DSC_7011.JPG]

...jednak w środku zachwyca bogactwem polichromii z XVI-XVII wieku. Niektóre napisy są w archaicznym słowackim.
[Obrazek: DSC_7008.JPG]

Zdjęcia robię "nielegalnie" z chóru. Nie mam zamiaru płacić za fotki opiekunowi świątyni, który przy wejściu wyskoczył do mnie z jakimś bulgotaniem, pretensjami i dziwną miną! W ogóle nie zrozumiałem o co mu chodzi, bo facet niby mówił po słowacku ale z tak strasznym akcentem, że miałem wrażenie iż to jakiś mieszkaniec buszu...
[Obrazek: DSC_7010.JPG]

Facet w ogóle jest pokręcony. Turystów z Łotwy traktuje jak Rosjan, mimo, iż ewidentnie trafił na etnicznych Łotyszy. Zresztą Łotwa myli mu się ciągle z Litwą, taki drobiazg. Do Węgrów stosuje znaną z Polski metodę porozumiewania: jak będę mówił głośno i wyraźnie, to na pewno dotrze Uśmiech.

Ogólnie to trochę ludzi się tutaj kręci, mikroskopijny parking za rzeczką bywa za ciasny. Ale pewno to też zasługa weekendu.

Jedziemy dalej. Trzycyfrowe szosy prowadzą wzdłuż pasma górskiego Čergov - jestem w tych rejonach pierwszy raz.
[Obrazek: DSC_7018.JPG]
Odpowiedz
#2
Przed Trebišovem (Tőketerebes) wychodzi słońce, momentalnie robi się gorąco. To już Zemplin, region gdzie Węgry czuć w powietrzu Szeroki uśmiech . Krajobraz się wypłaszcza, natomiast w tle widać pagórki Niziny Wschodniosłowackiej.
[Obrazek: DSC_7025.JPG]

No i pojawiają się słoneczniki! Uśmiech Uwielbiam te żółte pola, kojarzą mi się z Węgrami, Bałkanami, ciepłem i wolnym czasem.

Na rogatkach Čerhova (węg. Csörgő) za przejazdem kolejowym widzę ustawionych na łące kilkanaście macew - pozostałości po kirkucie.
[Obrazek: DSC_7036.JPG]

Pojawia się szereg tablic informujących, że znaleźliśmy się w regionie Tokaj. Wbrew powszechnemu mniemaniu leży on nie tylko na Węgrzech (tak jak uznaje to UNESCO), lecz należą do niego również cztery wsie należące dziś do Słowacji. Jego obszar określono kilkaset lat temu i wytyczone w Trianon granice tego nie zmieniły.
[Obrazek: DSC_7042.JPG]

W oddali widać dużą górę.
[Obrazek: DSC_7045.JPG]

To Magas-hegy w Górach Zemplińskich, już za granicą. Prowadzi na niego największa na Węgrzech kolejka, choć sama góra ma tylko nieco ponad 500 metrów.

Po chwili jestem w znanym mi miejscu, gdyż przechodziłem tędy już co najmniej sześć razy - w Slovenskim Novym Mieście (Újhely). Zaraz za dworcem kolejowym na niewielkiej rzeczce Roňava (Ronyva) wytyczono granicę słowacko-węgierską. Północne przedmieścia Sátoraljaújhely odłączono od centrum i utworzono osobną miejscowość, natomiast większość miasta pozostała przy Węgrzech.
[Obrazek: DSC_7048.JPG]

Do Węgier zawsze czuję jakiś specjalny sentyment; bardzo lubię ten kraj. To do Madziarów po raz pierwszy pojechałem z rodzicami na dłuższe wakacje za granicę; nad Balaton oczywiście Uśmiech . I choć od tego wydarzenia minęło sporo lat to zawsze chętnie tam powracam.


Dalsza część odcinka tutaj:
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2016...h-wod.html
Odpowiedz
#3
Super relacja i opis.
Odpowiedz
#4
dzięki Uśmiech Zatem odcinek drugi: Maramuresz - kraina za górami.

Przestawiamy zegarek godzinę do przodu...

Jestem ponownie w Rumunii po siedmiu latach. Wtedy jednak jeździliśmy po kraju pociągami - było klimatycznie, ale jednak człowiek był ograniczony co do ilości odwiedzanych miejsc. Samochód daje zdecydowanie większe możliwości.

W Polsce nadal można usłyszeć, że Rumunia to dziki i niebezpieczny kraj - cóż, opiniotwórczych kretynów nigdy nie brakuje. W tym roku przyjechało więcej turystów niż zwykle co wiąże się z faktem, iż w większej części Europy szaleją przedstawiciele religii pokoju, a u Rumunów panuje spokój...
[Obrazek: DSC_7270.JPG]

W elektroniczną rovinietę zaopatruję się w najbliższej miejscowości - trójjęzycznej.
[Obrazek: DSC_7274.JPG]

Większość mieszkańców stanowią Węgrzy, co piąty jest Niemcem, a Rumunów mniej niż 10 procent. Madziarzy stanowią również większość mieszkańców kolejnego miasta - Wielkiego Karola.
[Obrazek: DSC_7278.JPG]

Wielki Karol
czyli Carei zapisał się w świadomości rumuńskiego wojska - w 1944 został zdobyty przez armię radziecką i rumuńską jako ostatnie miasto we współczesnych granicach Rumunii. Dziś ten dzień jest obchodzi jako święto żołnierzy.

Na początek chciałem zatrzymać się w Satu Mare (Szatmárnémeti, Sathmar), ale skutecznie odstraszył nad od tego korekt-gigant w centrum oraz strefa parkowania tylko na sms. Wyjeżdżając udało nam się jedynie zobaczyć katedrę prawosławną.
[Obrazek: DSC_7294.JPG]

Drogą numer 19 kierujemy się na północny-wschód do Maramureszu (Marmarosu). Ta kraina niemal za wszystkich stron otoczona górami zawsze była prowincją, którą omijała wielka historia i nowinki techniczne. Zapewne dlatego zachowało się tam wiele elementów kultury ludowej i tradycji rzemieślniczych. Region jest podzielony między Rumunię a Ukrainę, a granicę stanowi rzeka Cisa. Spotkaliśmy ją już raz podczas tego wyjazdu: dwa dni wcześniej, w Tokaju.

Mijamy różne niewielkie wioski, powoli pnąc się do góry. Jedna ze wsi ma drugą nazwę słowiańską - słowacką albo czeską. Zaraz za nią osadnictwo się kończy i gramolimy się na przełęcz w górach Igniș.
[Obrazek: DSC_7317.JPG]
[Obrazek: DSC_7320.JPG]

Skoro się wjechało to w naturalny sposób musimy zjechać w dół do doliny Cisy, do wspomnianego Maramureszu. A tam czeka już Săpânța (Szaplonca), wieś przy granicy, znana ze swojego Wesołego Cmentarza. Wbrew temu co piszą różni pseudo-dziennikarze ("Tego nie wiedziałeś o Rumunii", "10 nieznanych faktów o kraju Draculi" itp.) jest to jedna z najbardziej popularnych atrakcji turystycznych i właściwie wszystkie "musisz obejrzeć" ją uwzględniają.
[Obrazek: DSC_7323.JPG]

Z racji swego peryferyjnego położenia odwiedza ją może ciut mniej turystów niż gdyby leżała gdzieś w centrum, ale i tak nie sposób przejść spokojnie obok całej komercyjnej otoczki pobliskich ulic.
[Obrazek: DSC_7395.JPG]

Wstęp na cmentarz jest płatny - 5 lejów. Na szczęście nie pobiera się już opłat za fotografowanie. O cmentarnej zadumie można zapomnieć Oczko.
[Obrazek: DSC_7334.JPG]

O cmentarzu napisano już dużo i jeszcze więcej. Tak więc w trzech zdaniach: w 1935 roku miejscowy artysta wyrzeźbił w drewnie pierwszy kolorowy nagrobek ze scenką rodzajową i zabawnym wierszykiem, który znacznie się różnił od standardowych smutnych epitafiów. I tak zostało do dzisiaj - dzieło pierwszego mistrza kontynuują następcy: na grobach (często dwustronnie) obrazki przedstawiają powód śmierci, zawód wykonywany za życia lub po prostu podobiznę. Wszystko to uzupełnione błękitnym kolorem, który jest nawet określany jako "błękit z Wesołego Cmentarza".
[Obrazek: DSC_7335.JPG]
[Obrazek: DSC_7340.JPG]
[Obrazek: DSC_7355.JPG]

O ile mężczyźni robili w życiu coś ciekawego to kobiety przedstawione są przy włóczce, garach albo z modlitewnikiem. Fascynujący tryb życia.
[Obrazek: DSC_7348.JPG]

Czy jedna z kobiet zadźgała drugą widłami??
[Obrazek: DSC_7394.JPG]

Porównanie zdjęcia i obrazu grobowego.
[Obrazek: DSC_7378.JPG]

Panowie w mundurach występują dość często - są żołnierze, myśliwi i tym podobni. Jak widać na poniższym ujęciu nie przeszkadza też wkomponowanie sierpa i młota w krzyż.
[Obrazek: DSC_7391.JPG]

Jednym z bardziej ciekawych był wypatrzony nagrobek młodego chłopaka, który poległ w 1944 w węgierskiej armii (cztery lata wcześniej Węgrzy na krótko odzyskali te tereny). Powyżej jest zdjęcie w madziarskim mundurze.
[Obrazek: DSC_7360.JPG]
Odpowiedz
#5
Ciąg dalszy odcinka pod tym linkiem: http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2016...orami.html
Odpowiedz
#6
Uwielbiam Maramures Uśmiech i w ogole Rumunie (prawdopodobnie dzisiaj do niej wjezdzam). Super relacja, pisz wiecej! Pozdrawiam z Tatarbunarow.

PS. tez przekraczales granice w Vallaj/Urziceni jak my rok temu w kwietniu? Uśmiech a i w Satu Mare nie bardzo jest co ogladac - malo sympatyczne miasto
Odpowiedz
#7
Przekraczałem granicę w Vallaj, to najbliżej Nyirbator no i słusznie liczyłem na brak większego ruchu Uśmiech Z Tatarbunarów to wjedziecie od d...y strony do Rumunii Szeroki uśmiech
Odpowiedz
#8
Odcinek czwarty: Mołdawia rumuńska. Cerkwie malowane.

Po opuszczeniu Maramureszu kilkadziesiąt kilometrów przejedziemy przez Siedmiogród. Najpierw średniej jakości drogą do miasta Bystrzyca (Bistrița, węg. Beszterce, niem. Bistritz), a potem krajową nr 17 na wschód.

Krajówka ma niezłą nawierzchnię, ale jest inny minus - jakieś 90% to obszar zabudowany. Właściwie przez cały czas. Bynajmniej nie ma tam jednak ciągłej zwartej zabudowy - po prostu Rumunii stawiają znaki drogowe jeszcze bardziej idiotycznie niż w Polsce. Teren zabudowany radośnie wita często kilka kilometrów przed miejscowością, w lesie albo między polami, co chwila są ograniczenia do 30 czy 40 km/h przy jakimś niby ciężkim odcinkiem drogi, który okazuje się normalnym łagodnym zakrętem albo wręcz prostym odcinkiem. Po skończeniu robót o odwołaniu można zapomnieć... W efekcie ograniczeń prędkości nie przestrzega prawie nikt! Ja z początku w ramach przyzwoitości starałem się nie przekraczać tych 70 km/h, ale gdy byłem regularnie mijany przez niemal wszystkich kierowców z ciężarówkami i busikami włącznie to przestałem się przejmować jakimikolwiek znakami... Ci którzy mnie nie wyprzedzali to druga, przeciwna kategoria kierowców: zawalidrogi! Na prostym odcinku bez żadnych ograniczeń potrafią radośnie cisnąć 60 na godzinę i nie dać się wyprzedzić. W mieście pojadą 30 wykonując sześć innych czynności jednocześnie. Na zakręcie niemal staną, bo przecież śmierć nadciąga z naprzeciwka... Samochody na polskich blachach szybko się wtapiają w tłum - albo pędzą jak dzicy albo tak się wleką, że człowiek modli się, aby dostali nagłej sraczki i musieli zjechać w krzaki :lol . W Rumunii zdecydowanie trzeba mieć żelazne nerwy za kierownicą...

Pomijając innych uczestników ruchu to jechało się przyjemnie, zwłaszcza, że po obu stronach ciągną się góry. Na lewo pasmo Bârgău, na prawo Călimani. Gdy obszar zabudowany w końcu się kończy rozpoczyna się wielokilometrowy remont nawierzchni polegający na wysypaniu grysu z hukiem wyskakującego spod kół i walącego w karoserię. Ta miła szosa wywozi nas na przełęcz Tihuta o wysokości 1200 metrów skąd widoki są jeszcze bardziej górskie.
[Obrazek: DSC_7631%2B%25E2%2580%2594%2Bkopia.jpg]
[Obrazek: DSC_7633%2B%25E2%2580%2594%2Bkopia.jpg]
[Obrazek: DSC_7625%2B%25E2%2580%2594%2Bkopia.jpg]

Pierwszym miastem w Mołdawii jest Vatra Dornei (Dornavátra, Dorna Watra). No właśnie: w Mołdawii. W powszechnej użyciu słowo "Mołdawia" kojarzy się z państwem o tej samej nazwie. Tymczasem kraina historyczna Mołdawia zajmuje znacznie szerszy teren i podzielona jest między Rumunię, Ukrainę i Republikę Mołdawii. Ta ostatnia to wschodnia część krainy, na wschód od Prutu, przyłączona do Cesarstwa Rosyjskiego w XIX wieku i funkcjonująca pod nazwą Besarabii. Od zachodniej Mołdawii (tej, której nie zajęli Rosjanie) oderwano północną część i jako Bukowina znalazła się w państwie Habsburgów, natomiast pozostałe terytorium razem z Wołoszczyzną utworzyło później Rumunię. Pokręcone trochę Szeroki uśmiech. Ażeby jeszcze bardziej zamieszać - po II wojnie światowej północną Bukowinę (będącą częścią północnej historycznej Mołdawii) włączono do ZSRR i leży dziś w Ukrainie, podobnie jak Budziak, wybrzeże Morza Czarnego, które kiedyś wchodziło w skład Besarabii Szeroki uśmiech.

W każdym razie Vatra Dornei to już historyczna Mołdawia, a konkretnie Bukowina. Za miastem czeka nas kolejna przełęcz i znowu sielskie, zielone widoczki.
[Obrazek: DSC_7669%2B%25E2%2580%2594%2Bkopia.jpg]
[Obrazek: DSC_7677%2B%25E2%2580%2594%2Bkopia.jpg]

Architektura gospodarcza tutejszych okolic.
[Obrazek: DSC_7678.JPG]

Z przełęczy zjeżdżamy w dół w dolinę rzeki Mołdawa.
[Obrazek: DSC_7679%2B%25E2%2580%2594%2Bkopia.jpg]

Tak jak Maramuresz słynie ze swoich drewnianych cerkwi tak Bukowina z murowanych, bogato zdobionych malowidłami zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz, otoczonych murami monastyrów. Pierwszą z nich wizytujemy w wiosce Voroneț. To chyba najbardziej popularny monastyr - jest płatny parking, sporo autokarów i galeria straganowa z klimatem jak z Krupówek.
[Obrazek: DSC_7710.JPG]

Tłok jednak nie wszystkim przeszkadza - zamaskowany kot śpi jak zabity Oczko.
[Obrazek: DSC_7681.JPG]

Monastyr z wysokimi murami kryje cerkiew św. Jerzego wybudowaną pod koniec XV wieku przez hospodara mołdawskiego Stefana Wielkiego.
Najpierw powstały malowidła wewnętrzne, a w połowie następnego stulecia zewnętrzne. Najlepiej zachowana jest tylna ściana z motywami Sądu Ostatecznego.
[Obrazek: Panorama%2B1.JPG]

Wygląda to bardzo ciekawie i można dostać oczopląsu.
[Obrazek: DSC_7706.JPG]

Cerkiew jest uznawana za najbardziej interesującą ze wszystkich malowanych świątyń wpisanych na listę UNESCO ale tłumy rozwrzeszczanych ludzi zachęcają raczej do szybkiej ewakuacji. Ponieważ nocować mamy niedaleko to postanawiam zajrzeć jeszcze do osady Plesza (Pleșa, niem. Pleschnitza).
[Obrazek: DSC_7711.JPG]

To jedna z polskich wiosek zamieszkała niemal w całości przez Polaków. Choć polskie korzenie przodków nie są wcale tak oczywiste... W XIX wieku ich praprapradziadowie przybyli tu z okolic Czerniowic na północnej Bukowinie aby zasiedlić puste ziemie. Jednak ich jeszcze wcześniejsi pradziadowie na Bukowinę dotarli z gór Beskidów, spod słowackiej dziś Czadcy. Polskość tamtejszych górali - zwłaszcza kilka wieków temu - była mocno wątpliwa, raczej dopiero pod Czerniowcami ostatecznie się spolonizowali.

Do Pleszy prowadzi szutrówka która wygląda dość dobrze jednak po kilkukrotnym łomocie ciężkimi kamieniami w podwozie postanawiam zawrócić. W wiosce i tak nie ma nic specjalnego do oglądania a serwować masaż autu dla samego podjechania uznałem za zbyt wyuzdany '). Fotografuję tylko kilka gospodarstw za płotem leżących na początku wsi.
[Obrazek: DSC_7715.JPG]

Ciąg dalszy tutaj: http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2016...owane.html
Odpowiedz
#9
Odcinek piąty: Stolice rumuńskiej Mołdawii - Suczawa i Jassy.

Do Suczawy (Suceava) mamy niedaleko... miasto było stolicą Mołdawii od XV do XVI wieku. Potem jej rola spadła, również po przyłączeniu tych terenów do Austrii, gdy głównym miastem Księstwa Bukowiny zostały położone bardziej centralnie Czerniowce.

Na ulicach miasta wielki ruch i kiepskie oznakowanie. W końcu jednak jednokierunkowe drogi kierują nas na górujące nad Suczawą wzgórze i parkujemy w pobliżu zamku, określanego jako Twierdza tronowa.
[Obrazek: Panorama%2B4.JPG]

Zamek stanął w XIV wieku, w następnym stuleciu rozbudował go hospodar Stefan Wielki (ta postać w historii Mołdawii pojawia się nieustannie). Nigdy nie zdobyto jej w boju, a w 1497 roku bezskutecznie oblegały ją polskie wojska podczas wyprawy, gdy za króla Olbrachta wyginęła szlachta.

Na pierwszy rzut oka twierdza robi imponujące wrażenie, na drugi i trzeci widać, że większość to współczesna rekonstrukcja. Jedynie dolne partie murów są oryginalne, sporą część odbudowano w XX wieku a zupełnie niedawno dodano kolejne partie, świecące się nowością jak psu jajca. Choćby brama wjazdowa jest całkowicie nowa.
[Obrazek: DSC_7848.JPG]

W środku (wstęp płatny) miały znajdować się jakieś wystawy stałe. No i są: w kilku salach ustawiono kukły rycerzy i dawnych możnowładców, jest jakaś cela, kilka mebli udających średniowieczne. Możliwe, iż zainteresują dzieci w okolicach późnego przedszkola, całej reszty raczej nie porwą.
[Obrazek: Panorama%2B5.JPG]

Wewnątrz można sobie pochodzić wzdłuż murów.
[Obrazek: DSC_7857.JPG]

Wejście na mury to chyba największa atrakcja z panoramą miasta pełną wież kościelnych.
[Obrazek: DSC_7833.JPG]

Obok zamku jest skansen, który z braku czasu odpuszczamy; postanawiamy jednak zejść do centrum co początkowo wymaga porusza się "na oko" gdyż brak jest jakichkolwiek znaków kierujących w tamtą stronę (zapewne dlatego, że niemal wszyscy ten odcinek pokonują zmotoryzowanie). Przez rozwalone schody i zdziczały park trafiamy do niewielkiej dzielnicy cygańskiej, która okazuje się położona tuż obok celu - pierwszej z kilku zabytkowych suczawskich świątyń: kościoła św. Jana Chrzciciela z XVII wieku.
[Obrazek: DSC_7879.JPG]

Zaraz obok biegnie przelotówka.
[Obrazek: DSC_7882.JPG]

Za drogą na łące widać zarośnięte resztki ruin pałacu hospodarów mołdawskich.
[Obrazek: DSC_7885.JPG]

Obok nich wysoka wieża - dzwonnica i cerkiew św. Demetriusza z początku XVI wieku.
[Obrazek: Panorama%2B6.JPG]
[Obrazek: DSC_7884.JPG]

Jak niemal każda cerkiew z tego okresu była zdobiona freskami - zewnętrzne są prawie niewidoczne, wewnętrzne w znacznie lepszym stanie. Po wejściu z zadowoleniem stwierdziłem, iż brak zakazu fotografowania: od tego momentu już nie spotkałem go w żadnym Domu Bożym, najwyraźniej uwiecznianie na własnej karcie przestało być świętokradztwem.
[Obrazek: DSC_7898.JPG]
[Obrazek: DSC_7899.JPG]

Przy wejściu widać renesansową tablicę fundacyjną z herbem Mołdawii - głowę tura otoczonego gwiazdą, księżycem i kwiatem. Jest on współcześnie obecny w herbach państwowych Republiki Mołdawii i Rumunii.
[Obrazek: DSC_7901.JPG]

Do kolejnej cerkwi maszerujemy przez fragment nowej zabudowy - 22 Grudnia, główny plac miasta z Domem Kultury z lat 60. XX wieku.
[Obrazek: DSC_7903.JPG]

Wśród zieleni przy bocznej ulicy znajduje się monastyr św. Jana Nowego z cerkwią św. Jerzego. Podobnie jak poprzednia stanęła w XVI wieku i początkowo była siedzibą metropolity mołdawskiego.
[Obrazek: DSC_7906.JPG]
[Obrazek: DSC_7911.JPG]
Odpowiedz
#10
Ciąg dalszy: http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2016...skiej.html
Odpowiedz


Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu. Pudelek 20 9,960 27-09-2017, 15:34
Ostatni post: Pudelek



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości