05-09-2017, 6:08
(27-07-2016, 9:34)eplus napisał(a): Myślę, że jak by zedrzeć nalepki i etykiety z piwa albo zalepić etykietę sera taśmą, to nikt nie zaryzykuje kradzieży ze wspólnej lodówki - piwo może okazać się jakąś lurą o smaku owocowym, a ser może być pleśniowy albo spleśniały. Poza tym znaczony towar łatwiej wypatrzeć u kogoś na stoliku czy przy grillu.
W ostatnią niedzielę sierpnia dołączyłem i ja do okradzionych. O szóstej rano na kempingu Sarospatak poszedłem do kuchni zrobić sobie herbatę. Na stole zostawiłem szklankę i paczkę ciastek z Biedronki. Nikt się tam jeszcze nie kręcił oprócz ekipy sprzątającej. Nie dreptałem w miejscu, aż woda się zagotuje. Zdążyłem akurat przejść do obozowiska i wrócić - szklanka była odstawiona na blat przy kuchni, wiadomo, trzeba było zetrzeć stół i zamieść pod nim, wykładając krzesła. Ale tego, że ciastka za 3 złote ulotniły się, zrozumieć nie mogę. Stało się to dosłownie na oczach chłopaka, który robił porządki, i od razu wyjaśnię, że nie był on na pewno z tych, co to handlują końmi, wróżą z ręki i rzewnie grają na skrzypcach. Oczywiście nie zadziałały dobre rady Smerfa Mądrali: mogłem chociaż rozedrzeć opakowanie, a łup stałby się znacznie mniej atrakcyjny. Gdybym przewidział...
Nie minęły 3 godziny i moje (dotąd) klapki zmieniły właściciela. Wiem na pewno, gdzie je zostawiłem, mam świadków na wypadek, gdyby mi ktoś wmawiał sklerozę. Długo zastanawiam się, jak nisko trzeba upaść, żeby połakomić się na używane klapki, jeśli obok na straganie leżą zupełnie nowe za 1500FT/5€. Być może ktoś z porannych kuracjuszy po prostu pomylił kapcie. Znów nie zadziałał niezawodny sposób, czyli napis "grzybica" - bo go po prostu nie było. Rozmyślając cały dzień nad zabezpieczeniem klapek doszedłem do wniosku, że afiszowanie się z chorobą skóry nie jest najszczęśliwszym pomysłem - trefne obuwie mogłoby zostać prewencyjnie zutylizowane przez obsługę kąpieliska. Linka do roweru - skuteczna, ale zbytnio zalatuje Jasiem Fasolą. Postanawiam kupić dwie pary różnych kolorów i pomieszać - nikt inny nie ma dwubarwnych kapci! Bezpiecznie, choć nie najwygodniej, byłoby je zostawiać na widoku, na trawniku parę metrów od murka, gdzie porzucają obuwie wszyscy inni, i to najlepiej lewy parę metrów od prawego - to wykluczyłoby przypadkową zamianę.
Osaczony przez bezwzględnych rzezimieszków co kwadrans sprawdzam, czy samochód jeszcze stoi - pal licho namiot i resztę gratów. Na szczęście do wieczora nic już nie zginęło.