Jak zaczęła się Wasza przygoda z Węgrami?
#41
(22-06-2012, 18:32)fvg napisał(a): Jak w temacie. Co skłoniło Was, by zainteresować się bliżej tym krajem? Dlaczego właśnie Węgry? Jestem bardzo ciekawy Waszych historii! Uśmiech

Dla mnie Węgry długo były tylko ciekawym tranzytem w drodze do Rumunii. W drodze kolejami, z przesiadkami, więc coś tam się widziało i poznało. Np. bardzo milo wspominam noclegi w poczekalni na dworcu w Biharkerestesz, zawsze było czysto, przytulnie, nic w nocy nie jeździło więc nam nie przeszkadzało Uśmiech Albo korumpowanie węgierskich kolejarzy by tanio przemycili przez granice do Oredei Uśmiech Miło też mimo wszystko wspominam węgierskich kolejarzy od których dostałem mandat za niewłaściwy bilet, którego oczywiście nie zapłaciłem (może kiedyś opowiem o co chodziło).
Pierwszy zraz Budapeszt zwiedzałem w sumie przez przypadek, w skutek pomyłki znaleźliśmy się z koleżanką w Oradei popołudniu ze słąbymi szansami na wyjazd i tranzyt przez Węgry, bo nie bardzo pociagi sie komunikowały, aż tu podchodzi śniady typ i pyta na co czekamy. My na to że w sumie to nie jesteśmy pewni, że generalnie do Polski Uśmiech a on, że ma dwa miejsca w samochodzie do Budapesztu. A że było dość tanio, no to się zdecydowaliśmy. Koleżanka się trochę zaraz na początku mocno przeraził, bo spod stacji zajechaliśmy na nieciekawe blokowiska gdzie pasły sie konie, ale on brał tylko dwóch pasażerów. No i zaraz się okazało że nasz śniady szofer jest rumuńskim Madziarem i cała drogę gadali już tylko po węgierski, więc mieliśmy ich z głowy Uśmiech No i tak wylądowaliśmy na Keleti. A dalej to juz inna bajka.
pzdr.
Odpowiedz
#42
Pojechałam tam służbowo, miałam przygotować projekt dla naszego partnera i zaprosili nas do swojej siedziby. Spędziliśmy tam dwa tygodnie, zamiast planowanych 4 dni. Zaskoczyła mnie przede wszystkim węgierska gościnność i to, jak do nas podchodzili, gdy dowiedzieli się skąd jesteśmy. Druga okazja nadarzyła się szybko, nieco ponad miesiąc po powrocie. Każdy wyjazd do węgierskich klientów wiąże się z tym, że to ja tam na bank muszę jechać.
Odpowiedz
#43
A to widzę, że nie tylko ja tam biznesowo ciągle jeżdżę ;p Najpierw trafiliśmy do Węgier podczas wypraw do Hiszpanii, załatwiając tam sprawy dla naszego klienta. Jeden z kluczowych klientów otworzył nowy oddział w Budapeszcie i teraz tam jeździmy. Powiem tak, początkowo nie byłam Węgrami zachwycona, może dlatego, że dojechaliśmy do celu zmęczeni i zniechęceni do wszystkiego. Następna wizyta już była lepsza, mieliśmy więcej czasu dla siebie, więc trochę pozwiedzaliśmy i lepiej poznaliśmy Budapeszt. Teraz nie wyobrażam sobie wyjazdu gdzie indziej jak nie na Węgry.
Odpowiedz
#44
Moja przygoda z Węgrami zaczęła się w lipcu 1987 roku zostałem skierowany do pracy na Węgry do kopalni w miejscowości Pesc i powiem tak: to były najpiękniejsze lata pracy a to dlatego że zarobki były bardzo dobre ,ponadto u nas w kraju sklepy świeciły pustkami a tam było wszystko .Moja małżonka jak przyjechała z dziećmi to przeżyła szok nie tylko termiczny bo jak zobaczyła pomarańcze, czekolady zresztą pełne towarów sklepy(u nas to przeważnie to było na święta) no i pogoda tam rzeczywiście była piękna, zresztą jak zwykle .Ja natomiast nauczyłem się j.węgierskiego ale teraz po kilkunastu latach trochę zapomniałem go ale odwiedzam Węgry i przypominam sobie ten język.W maju tego roku byłem w Harkanach i muszę przyznać że serdeczność Węgrów pozostała natomiast Polska poszła do przodu , a na Wegrzech czas zatrzymał się w latach osiemdziesiątych,Na Węgrzech pracowałem przez 3 lata.
Odpowiedz
#45
Jestem bardzo zaskoczony że jeszcze nie wypowiedziałem się w tym temacie! Moja przygoda zaczęła się od wyjazdu do Włoch w 2012 roku. Tak, do Włoch! Wszystko zaczęło się w pięknym miasteczku na północy Włoch, dokładnie pomiędzy Turynem a Mediolanem, a nazywającym się Omegna. Pojechałem na warsztaty teatralne z teatrem Brama, to niezależna grupa działająca w Goleniowie, moim rodzinnym mieście. Był to projekt angażujący młodzież z krajów borykających się z problemem bezrobocia wśród młodych ludzi, poza nami byli tam oczywiście Włosi i Węgrzy, mieli być też Grecy ale nie dotarli. Od początku bardzo zaprzyjaźniliśmy się z Włochami którzy byli świetnie do nas nastawieni. Z Węgrami było niestety trochę gorzej. Był Daniel który był niezbyt zainteresowany tym że w ciągu dwóch tygodni mamy stworzyć spektakl który wystawimy na głównym placu miasteczka dla setek ludzi w ramach trwającego festynu na cześć patrona miasta (swoją drogą, odbył się niesamowity pokaz fajerwerków w ramach mistrzostw świata w pokazach, trwał dwie godziny!). Bardziej zajmował się własną fryzurą i generalnie odbiciem w lustrze. Była Zsofi która również nie była zainteresowana współpracą, a bardziej umięśnioną klatą Daniela. Cóż, w pewnym momencie nawet mieliśmy okazję usłyszeć że poniosły ich amory... Była Alexandra która była dość sympatyczna ale jednocześnie cicha i nieśmiała, może dlatego że niezbyt dobrze mówiła po angielsku. Był Dávid, fajny gostek który po angielsku mówił bardzo słabo, ale chętnie towarzyszył w grupowych wyjściach na miasto i za pomocą dobrych chęci i gestów dało się z nim porozmawiać. I rewelacyjnie tańczył czardasza! Był Martin który baaaardzo mocno trzymał się Danielem, ale jak się od niego odsunął to również wychodził na miłego. Była Petronella, która w czasie pracy próbowała forsować swoje pomysły nawet jak były słabe a po pracy ciągle trzymała się tylko Węgrów. Cóż, nie zyskała sympatii... No i wreszcie była Adrienn, która mimo przyjaźni z Petrą była jej przeciwieństwem, bardzo chętnie odłączała się od rodaków, dołączała do Polaków i Włochów i spędziła z nami długie godziny pijąc piwo i wino na wybrzeżu wielkiego, pięknego jeziora i rozmawiając o czym się dało. Uśmiech I pewnego wieczoru zapytała jak mówi się po polsku "I love you" (tak mi łatwiej oddać sens rozmawiania po angielsku), po czym słysząc odpowiedź stwierdziła że po rosyjsku jest ładniej. Szeroki uśmiech A ja w rewanżu zapytałem jak jest po węgiersku, no i oczywiście usłyszałem "szeretlek". Oczko Dopytałem od razu jak powiedzieć "I love you too" i nauczyłem tego Adri. Te wyrażenia stały się naszym pozdrowieniem do końca wyjazdu, i nie, nie ma to żadnego głębszego happy endu. Oczko Zaciekawiony językiem, wiedząc że jest nieindoeuropejski i czym się charakteryzuje (bo po prostu lubię czytać o językach) dopytałem Martina o jeszcze dwie rzeczy i tak poznałem bardzo ważne wyrażenia: "egy nagy szört kérek" i "baszd meg". Oczko Tego drugiego użyłem w żartobliwej kłótni z kolegą na stołówce i usłyszałem od Adri "wow, Michał, very good pronunciation!", a potem pochwaliłem się też znajomością pierwszego. Adri uznała że poza trzema znanymi mi rzeczami niczego więcej na Węgrzech nie potrzebuję. Oczko A Węgrom trzeba przyznać, do wpisanego w plan "wieczorku narodowego" (czyli zapoznania pozostałych z kulturą własnego kraju) przygotowali się rewelacyjnie, mieli swoje pieczywo z jakiegoś charakterystycznego ciasta, słodycze, wino i... pálinkę! Szeroki uśmiech Oczywiście domową Oczko na język tak z 70%, jak Włoszka łyknęła to się prawie udusiła! Adri potem puszczała węgierski rock i tu ją zszokowałem propozycją włączenia Omegi. Uśmiech No cóż, jednak to tak jakby obcokrajowiec znał Perfect czy Republikę. I podsumowując tę dłuuugą wypowiedź, grupa węgierska nie wzbudziła zbyt dużej sympatii, ale z Adri kontakt pozostał do dziś. Poradziłem się w sprawie wyjazdu do Budapesztu a będąc na miejscu skorzystaliśmy z pasujących dwóch godzin i spotkaliśmy się po trzech latach. Niestety trafiłem w 2 tygodnie kiedy Adri się przeprowadzała i nie mogła mnie przyjąć ale dostałem zaproszenie na następny raz, zwłaszcza że zdążyłem już stwierdzić że 4 dni to za mało na Budapeszt. A ja w trakcie rozmowy zszedłem na Przystanek Woodstock który bogato opisałem i cóż... możliwe że w 2016 ugoszczę w Polsce koleżankę z Węgier. Uśmiech
Odpowiedz
#46
Ja bliżej zacząłem przyglądać się Węgrom po zobaczeniu zdjęć znajomego. Przedtem nic nie wiedziałem o tym kraju i nie miałem pojęcia, że jest taki piękny i interesujący. Niestety nie jest to zbyt popularny kierunek jeśli chodzi o turystykę.
Odpowiedz
#47
To dla nas chyba stety? Za to w Syrii i Pakistanie kierunek Węgry stał się ostatnio hitem !Zarumieniony
Odpowiedz
#48
(12-10-2015, 0:27)Martyn napisał(a): "egy nagy szört kérek" i "baszd meg". Oczko

Co dosłownie oznaczają te zwroty? Tłumacz internetowy ma problemy. Podejrzewam, że to przekleństwaUśmiech
Odpowiedz
#49
(18-10-2015, 10:25)Wojtas81 napisał(a): (...) "egy nagy szört kérek" i "baszd meg". Oczko
Co dosłownie oznaczają te zwroty? Tłumacz internetowy ma problemy. Podejrzewam, że to przekleństwaUśmiech

Pierwszy: proszę jedno duże piwo.
Drugi: wulgaryzm - pie...
Odpowiedz
#50
(18-10-2015, 10:25)Martyn napisał(a): egy nagy szört kérek

poprawnie > egy nagy sört kérek
Odpowiedz


Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Moja mała przygoda z Węgrami claudiene 15 21,543 07-09-2017, 21:32
Ostatni post: piablo75
  Moja przygoda z Węgrami. grzesiuu 5 7,869 21-05-2015, 13:21
Ostatni post: Katia
  Jak się zaczęła moja przygoda z Węgrami SKORPIONFH 8 7,358 09-08-2014, 21:51
Ostatni post: Simon



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 51 gości