Forum Węgierskie

Pełna wersja: Bieżące wydarzenia na Węgrzech
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ja teraz trochę żałuję, że chyba mimowolnie sprowokowałem tak burzliwą wymianę postów swoją wzmianką na temat Kertésza. Moim skromnym zdaniem nie ma narodu, którego przedstawiciele w tzw. ciekawych czasach nie splamili się jakimś hańbiącym czynem, a wojna jako taka przyzwyczaja wszystkich do śmierci i przemocy oraz dewaluuje życie. Wspomnienia ludzi, którzy ją przeżyli, świadczą o tym dobitnie; pierwszą, drugą czy piątą oglądaną (czy zadawaną) śmierć się mocniej przeżywa (zależnie od indywidualnej wrażliwości), potem człowiek się przyzwyczaja i traktuje ją niemal jako normalność. Nam, żyjącym w miejscu i czasach względnie spokojnych, wydaje się to czymś potwornym, ale tak jest.

Dlatego nie wiem, czy to właściwe miejsce na tego rodzaju dyskusje, bo widzę po niektórych wpisach, że emocje kipią, choć z drugiej strony jestem jak najdalszy od prób kneblowania komuś ust. Tylko pragnę przyklasnąć temu, co napisał powyżej mordimer: nie sądźcie... itd. I pax vobiscum (a jak to po węgiersku będzie? może béke veletek? Oczko) A może wydzielić osobny wątek?
Kazdy ma prawo do swojej opinii. Nie musimy sie we wszystkim zgadzac, zawsze jest ciekawa takze "druga strona medalu". Tak dlugo, jak dyskusja pozostanie "kulturalna", to wymiana pogladow jest jak najbardziej wskazana.
Do mordimera:Nie wiem, czy rozpatruje problemy wegierskie z polskiej perspektywy. Staram sie je rozpatrywac z ogolnoludzkiej perspektywy.
Wlasnie Imre K. uderzyl w bardzo czula strune i zrobilo sie maloprzyjemnie. Podobnie jak w Polsce po ksiazce "Sasiedzi".
Po odbiorze nagrody Nobla Imre wyglosil mowe ,w ktorej duzo mowil o tozsamosci. Jemu ta zbiorowa tozsamosc zostala narzucona. On sam czul sie Zydem-nie Zydem. Jego dziadkowie jeszcze zapalali w piatek szabasowe swiece, ale juz zmienili nazwisko na wegierskie i czuli sie Wegrami o religii judaistycznej. Mimo to zgarnieto ich wszystkich i wyslano do obozow smierci. Jego ksiazka "Sorstalanság"/Los utracony jest wyjatkowa na swoj sposob:pisze ja mezczyzna trzydziestoparoletni, ale narratorem jest chlopiec 15-letni, ktory opisuje swoje przezycia w obozie. Jednak nie jest to ksiazka autobiograficzne, jak twierdzi sam autor. Autor jako prawie 15-letni chlopiec znalazl sie w Aschwitz a potem w Buchenwaldzie. I czas spedzony w tych obozach naznaczyl go na cale zycie. W przeciwienstwie do innych, ktorzy przezyli i chciali o tym zapomniec, on wrecz przeciwnie: chcial pamietac. I sam powiedzial: "Nawet , jak mowie o czyms innym, mowie o Auschwitz". Ksiazka ta wydana w 1975 roku, przeszla na Wegrzech bez echa. Imre twierdzi w obu wywiadach (tym dla Die Welt i tym dla Le Monde'a), ze Wegrzy jako narod nie rozliczyli sie z przeszloscia. Imre uwaza, ze Wegrzy pochlonieci swoja trauma po Trianon , usadzili sie na pozycji ofiary. A bywali katem tez.
Imre postanowil wyjechac do Berlina na leczenie (gdybym miala jakas powazniejsza chorobe , to tez bym wolala sie leczyc w Niemczech niz na Wegrzech czy w Polsce). Tym bardziej ze dysponowal srodkami finansowymi i mogl sobie kupic przyjemne mieszkanie w przyjemnej czesci Berlina. Imre mowi bardzo dobrze po niemiecku i w swoim czasie zarabial na zycie tlumaczeniami filozofow niemieckich. Berlin mu bardzo odpowiada ze wzgledu na atmosfere. Imre uwaza, ze Niemcy wyciagneli wnioski z historii, a Wegrzy nie wyciagneli. I jesli w obydwuch wywiadach mowi jasno o odradzaniu sie faszyzmu, antysemityzmu na Wegrzech to mowi to z wlasnej perspektywy. Porownuje obecna atmosfere na Wegrzech do atmosfery konca lat 30-tych. Wtedy tez nikt nie wiedzial, co bedzie dalej i dokad to zmierzalo (a dzisiaj juz wiemy).
Imre po zakonczeniu IIWS wrocil do Budapesztu i mieszkal tam przez nastepne pol wieku . Czujac jednak zagrozenie i ogolne przyzwolenie na to co sie dzieje , postanowil opuscic kraj , w ktorym nie czul sie dobrze ze zrozumialych wzgledow. W Berlinie poczul sie lepiej niz w Budapeszcie i dal temu wyraz w obu wywiadach. Wegrzy maja do niego pretensje, ze kala wlasne gniazdo. A on ma prawo do swoich emocji. On czuje, co czuje. I mowi o tym. I chwala mu za to.
(25-12-2012, 16:12)Ribizli napisał(a): [ -> ]Wegrzy maja do niego pretensje, ze kala wlasne gniazdo. A on ma prawo do swoich emocji. On czuje, co czuje. I mowi o tym. I chwala mu za to.

Dokładnie tak samo uważam, co więcej, nie zgadzam się z samą koncepcją "kalania gniazd" jako taką, niezależnie od barw, które dane gniazdo zdobią. Kalać może jedynie świadome kłamstwo, próba przedstawiania się w fałszywym świetle. Ale nie ma też sensu narzucanie zbiorowej odpowiedzialności. Więc nie należy ani "wybielać" kogokolwiek, ani oburzać się na to, że ktoś mówi prawdę, że to "kalanie gniazd". W ogóle, niezależnie od nacji, moja sympatia, jak powiedział Andrzej Sapkowski, leży po stronie prześladowanych, a antypatia po stronie prześladujących, niezależnie od tego, kto kim w danej chwili czy miejscu jest. Tak więc nie ma między nami w tej kwestii różnicy zdań.
Ribizli napisał(a):...Imre twierdzi w obu wywiadach (tym dla Die Welt i tym dla Le Monde'a), ze Wegrzy jako narod nie rozliczyli sie z
przeszloscia. Imre uwaza, ze Wegrzy pochlonieci swoja trauma po Trianon , usadzili sie na pozycji ofiary. A bywali katem tez.

Problem ma szerszy aspekt, nikt tu (Europa Środkowo-Wschodnia) nie rozliczył się tak na prawdę ze swoją przeszłością.
Nie rozliczyli się komuniści na Węgrzech za 1919 rok, za ludobójstwa i czerwony terror i nie rozliczyli się za okres Stalinizmu.
Mało tego, jak ktoś zacznie wymienić nazwiska oprawców z tego okresu, zaraz dostanie łatkę antysemity.
Tak samo jest w Polsce, "Pan" Morel i reszta oprawców są nie do ruszenia, a Tow. generałowie Kiszczak i Jaruzelski chyba się świetnie bawią na rozprawach.
Nie chodzi o to żeby tych starych ludzi pozamykać w więzieniach, choć Alianci w Spandau pokazali, że to też jest możliwe, ale o przyzwoitość i moralne potępienie ich czynów.
Wracając na Węgry, Szálasi i jego Partia Nyilas rządziłi od października 1944 do kwietnia 1945 na Węgrzech (7 miesięcy).
Będąc dyktatorem, mając absolutną wladzę mianował siebie Nemzetvezető (Przewodnik Narodu).
Szálasi i ci z kierownictwa partii, ktrózy nie uciekli na Zachód zostali powieszeni w 1946 roku.
Ja uważam, że Węgrzy tymi wyrokami rozliczyli się z przeszłością.
Nie rozumiem dlaczego Kertész uważa, że Węgrzy mają się kajać do siódmego pokolenia za zbrodnie popelnione przez kilku fanatyków?
Za co mieliby się rozliczyć Ci Węgrzy, którzy w tym okresie chronili mojego ojca, dla nich obcego człowieka, Polaka, narażając własne życie i życie własnej rodziny? Za to, że nie chronili Żyda?
Co się stało z Szálasim i z kierownictwem Nyilas Párt po wojnie o tym już pisałem, ale Partia to nie tylko kierownictwo.
Po 1947 roku, kiedy komuniści po sfałszowanych wyborach doszli do władzy masowo przyjmowali w szeregi ÁVO (odpowiednik UB) członków Partii Nyilas, potrzebowali ludzi bezwzględnych, których mogli szantażować z przeszłością, do brudnej roboty. Byli w tym dobrzy.
Nic dziwnego, że na ogół spokojni Węgrzy w 1956 roku dla ÁVO nie mieli litości wieszając ich na drzewach w Budapeszcie.
Kto teraz ma się rozliczyć i z czego?

Ribizli napisał(a):Imre uwaza, ze Niemcy wyciagneli wnioski z historii, a Wegrzy nie wyciagneli.

Polemizowałbym z tym, bez wątpienia życie inaczej wygląda patrząc z Berlińskiego "Rózsadomb", niż
w post DDR-owskich miasteczkach, gdzie ludzi są bez pracy i bez szans, nazywani pogardliwie Ossis przez
zachodnich współobywateli.
Tam dopiero jest popularna ideologia nazistowska.

Ribizli napisał(a):I jesli w obydwuch wywiadach mowi jasno o odradzaniu sie faszyzmu, antysemityzmu na Wegrzech to mowi to z wlasnej perspektywy. Porownuje obecna atmosfere na Wegrzech do atmosfery konca lat 30-tych. Wtedy tez nikt nie wiedzial, co bedzie dalej i dokad to zmierzalo (a dzisiaj juz wiemy).

Nie do końca można porównać dziesiejsze czasy do lat 30-tych.
Dziesiejsza prawica i ultraprawica to reakcja na brak rozliczenia sie z poprzednim systemem a nie odrodzenia się czegokolwiek.
Ludzie widzą, że rządzą ci sami ludzie, może trochę przefarbowani.
Ludziom może się nie spodobać deklaracja Pana Pereza http://www.youtube.com/watch?v=UPHCiGL6r-M
Od 1919 do 1944 rzadził Horthy na Węgrzech, jakby był "faszystą" lub popełnił zbrodnie przeciw ludzkości, to nie byłby
świadkiem w procesie w Norymbergii, tylko oskarżonym.
Czytałem jego wspomnienia, to nie Mein Kampf, to są zapiski kontradmirała na wygnaniu.
A na koniec mała uwaga, ani w Niemczech ani na Węgrzech nie było faszyzmu.
Faszyzm był we Włoszech.
Reszta to robota Sowieckich propagandystów, widocznie trudno było wytłumaczyć prostym ludziom
dlaczego socjalizm to cacy a narodowy-socjalizm to be, i czym to się różni (w sumie niczym).


Advocatus diaboli
(26-12-2012, 0:30)Aquincum napisał(a): [ -> ]Kto teraz ma się rozliczyć i z czego?

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to może .....[Obrazek: SGsakiewka_PICSEL_DZIEN_6010412.jpg]
Zwłaszcza w kontekście słowa "rozliczyć".....Zdziwiony
Do Aquincum: czyli rozumiem, ze sie nie zgadzasz z Imre odnosnie sytuacji na Wegrzech. Imre nie mowi o innych krajach , tylko wypowiada sie konkretnie na temat Wegier, gdzie mieszkal cale swoje zycie (z malymi przerwami na obozy koncentracyjne) az do momentu wyjazdu do Berlina. Nie porownuje Wegier do innego bylego kraju socjalistycznego. Twierdzi, ze w ostatnich 10 latach (wywiad dla Die Welt byl przeprowadzony w 2009 roku) sytuacja sie pogorszyla. I chyba od 2009 roku jeszcze sie pogorszyla...
W roku biezacym w lutym , inny pisarz wegierski Ákos Kertész (zbieznosc nazwisk przypadkowa) opuscil Wegry i udal sie do Kanady, gdzie poprosil o azyl polityczny. Mianowicie napisal pewien artykul, po ktorym rozpoczela sie nagonka na niego. Odebrano mu tytul honorowego obywatela Budapesztu (mimo ze z zasady nie powinno to byc mozliwe). Ten 79-letni czlowiek czul sie zagrozony w swoim kraju, gdyz dostawal pogrozki na swoje zycie a nawet zostal poturbowany na ulicy. Co Ci to przypomina?
A cala heca z Csanádem Szegedi???
A moze oni widza i czuja cos czego inni nie, bo sa na te sprawy specjalnie uwrazliwieni z wiadomych wzgledow?
Ribizli napisał(a):Do Aquincum: czyli rozumiem, ze sie nie zgadzasz z Imre odnosnie sytuacji na Wegrzech.

Nie zgadzam się i mam do tego prawo.
Jestem dosyć mobilny, w tym roku 3 razy byłem na Węgrzech, mam w Budapeszcie mieszkanie i jakoś nigdy nie czułem się tam zagrożony.

Szanowni Forumowicze!
Czy ktoś z Was czuł się zagrożony na Węgrzech z tego tytułu że jest Polakiem?
Czy kogoś z Was pobiła Magyar Gárda lub członkowie Jobbiku lub innej formacji prawicowej?
Czy komuś z Was uszkodzili samochód, ewidentnie dlatego że był na polskich numerach?
Czy atmosfera w Budapeszcie lub na Węgrzech przypomina Wam lata 30-te znany z filmu Kabaret?

Ribizli napisał(a):Imre nie mowi o innych krajach , tylko wypowiada sie konkretnie na temat Wegier, gdzie mieszkal cale swoje zycie (z malymi przerwami na obozy
koncentracyjne) az do momentu wyjazdu do Berlina. Nie porownuje Wegier do innego bylego kraju socjalistycznego.

Ribizli! Sama napisałaś:"Imre uwaza, ze Niemcy wyciagneli wnioski z historii, a Wegrzy nie wyciagneli."
Co to jest jak nie porównanie?
Swoją odpowiedź już nie będę cytował.

Ribizli napisał(a):Twierdzi, ze w ostatnich 10 latach (wywiad dla Die Welt byl przeprowadzony w 2009 roku) sytuacja sie pogorszyla. I chyba od 2009 roku jeszcze sie pogorszyla...

Ja o tym pisałem wcześniej i Ty to potwierdziłaś w póżniejszym poście (nie będę cytował) że tak się złożyło, że to wszystko było 10 lat temu, w magicznym dla Kertésza roku 2002 (wyjazd do Niemiec na leczenie, decyzja o stałym pobycie ze względów praktycznych, nagroda Nobla i dzięki temu niezależność finansowa, no i przegrane wybory Orbána w kwietniu)
Do tych faktów dorabiać ideologię po 7 latach naturalnie można,szczególnie jak w demokratycznych wyborach wygrała partia, która Kertészowi się niespecjalnie podoba.

intermezzo

Regularnie chodzę na wybory, oddając nieważny głos, nie wieże politykom, tym bardziej medialnej papce, nigdy nie sądziłem, że będę bronił Orbána. (Ady: Muszáj Herkules )
Chyba poproszę Admina, żeby zmienił mój nick z Aquincum na Advocatus Diaboli.
Avatar (kot) naturalnie zostaje Uśmiech

Ribizli napisał(a):W roku biezacym w lutym , inny pisarz wegierski Ákos Kertész (zbieznosc nazwisk przypadkowa) opuscil Wegry i udal sie do Kanady, gdzie poprosil o azyl polityczny. Mianowicie napisal pewien artykul, po ktorym rozpoczela sie nagonka na niego.

Ribizli, postąpiłaś w tym momencie niezbyt etycznie, ja wiem co Kertész Ákos napisał w Amerikai Magyar Népszava i może jeszcze ze trzech forumowiczów wie.
Ułatwię Ci zadanie, wkleję tu co Węgrów zbulwersowało, a Ty przetłumaczysz, żeby wszyscy forumowicze wiedzieli za co musiał poprosić o azyl po drugiej półkuli ziemi.

„A magyar genetikusan alattvaló. József Attila talált mentséget: „ezer éve magával kötve, mint a kéve sunyít, vagy parancsot követ.” De ez nem mentség arra, hogy a magyar a legsúlyosabb történelmi bűnökért sem érez egy szikrányi lelkiismeret furdalást, hogy mindent másra hárít, hogy mindig
másra mutogat, hogy boldogan dagonyázik a diktatúra pocsolyájában, röfög és zabálja a moslékot, és nem akar tudni róla, hogy le fogják szúrni. Hogy se tanulni, se dolgozni nem tud és nem akar, csak irigyelni, és ha módja van legyilkolni azt, aki munkával, tanulással, innovációval viszi valamire.
Ma már a második világháború borzalmaiért, a Holocaustért egyedül a magyar a felelős, mert a magyar nép az (a német néppel ellentétben), amelyik se be nem vallotta, meg nem gyónta a bűneit, se töredelmes bűnbánatot nem tanúsított, se meg nem fogadta, hogy soha többé, se bűnbocsánatért nem esdekelt.”
– Kertész Ákos. Nepszava.com, 2011. augusztus 29.

Żeby nie było, Kertész Ákos napisał kilka niezłych kżiążek, dla mnie non plus ultra to "Makra", jest to jeden z niewielu kziążek do którego się wraca
z przyjemnością po latach. Polecam każdemu.
Był też świetnym dramaturgem.
Tym bardziej był dla mnie szokiem jego artykuł.
Czy na pewno starzy, schorowani ludzie muszą byĆ wyznacznikami w kulturze?
Myślę, że Ci ludzie mają ograniczone możliwości odbioru współczesnego świata, współczesnej technologii, a to co dociera do nich próbują dopasować do tego czego znają, a są to ich lata młodości, lata 30-te.

Ribizli napisał(a):Odebrano mu tytul honorowego obywatela Budapesztu (mimo ze z zasady nie powinno to byc mozliwe). Ten 79-letni czlowiek czul sie zagrozony w swoim kraju, gdyz dostawal pogrozki na swoje zycie a nawet zostal poturbowany na ulicy. Co Ci to przypomina?

Owszem przypomina mi, był taki jegomość, nazywał się Johnny Rotten, z kultowego punkrockowego zespołu SeX Pistols, też szokował, prowokował swoim wyglądem, zachowaniem, tekstami, potem pluł i wyzywał ludzi, aż w końcu ci ludzie lekko go poturbowali.
Stracił przy tym trochę zębów, ale nie miał pretensję do świata.

Ribizli napisał(a):A cala heca z Csanádem Szegedi???

Pracuję w takiej firmie, gdzie mam wgląd trochę na te sprawy, myślę że Szegedi Csanád to miał być takim ichnim "Bolkiem", tylko nie wyszło.
BTW, może kilka słów Forumowiczom o czym tu mowa?
Znowu etyka się kłania.


Ribizli napisał(a):A moze oni widza i czuja cos czego inni nie, bo sa na te sprawy specjalnie uwrazliwieni z wiadomych wzgledow?
Jasne, oni widzą wszystko, w końcu to są illuminaci Uśmiech
Nie bądź śmieszna.
Z całym szacunkiem

Advocatus Diaboli
Do Aquincum: Niepotrzebnie sie tak rozsierdziles.... Wez cos na uspokojenie, zanim zaczniesz czytac dalej, légy szíves.
Po pierwsze, post byl skierowany konkretnie do Ciebie, wiec nie wyjasnialam i nie tlumaczylam wszystkiego, gdyz wiedzialam, ze sa Ci znani ludzie i wydarzenia, o ktorych wspomnialam w moim poscie.
Co to ma wspolnego z etyka? Nie przetlumaczylam artykulu Ákosa Kertésza, bo co by nie napisal, to nie znaczy ze trzeba robic nagonke na kogos do tego stopnia, ze obawia sie o swoje zycie i musi uciekac ze swojego kraju. Akurat porownywanie 79-letniego dziadka do glownego wokalisty Sex Pistols nie wydaje mi sie byc bardzo trafnym w tym przypadku.
Oczywiscie, ze masz prawo nie zgadzac sie z ocena Imre na temat sytuacji na Wegrzech. Dlaczego mialbys sie czuc zagrozony ? Polak-Wegier dwa bratanki itd....
Ty masz prawo do swoich odczuc, tak jak Imre i Ákos maja do swoich. A Cyganie do swoich. Nie musza sie one pokrywac. Kazdy ma swoje (inne) doswiadczenia zyciowe i wedle tego ocenia sytuacje.
Oczywiscie, ze szanowni Forumowicze nie czuja sie zagrozeni na Wegrzech z racji tego, ze sa Polakami. Przebywaja tam jako turysci w basenach termalnych albo degustuja wina albo podziwiaja piekna stolice. Polak-Wegier dwa bratanki itd.
Wracajac do innych porownan: wywiad dla Die Welt (ten z 2009 roku) zaczyna sie wlasnie od rozmowy na temat Berlina. Imre tlumaczy dlaczego czuje sie tam tak dobrze. Pozniej schodzi rozmowa na Budapeszt i Imre wypowiada sie ostro na temat sytuacji na Wegrzech. Pozniej rozmawiaja na temat literatury niemieckiej i wegierskiej. Pozniej rozmawiaja na temat Zaglady i literatury. Proponowalam, ze przetlumacze wegierska wersje tego wywiadu, ale byl brak zainteresowania.
Na temat rozliczen: chodzilo mi o to, ze Imre nie porownuje, w ktorym bylym kraju obozu socjalistycznego sie rozliczono i jak sie rozliczono, czy dostatecznie czy nie. W kontekscie rozmowy mowi najpierw o Berlinie a potem o Budapeszcie, nie porownujac ich bezposrednio.
O Csanádzie Szegedim pisali w polskich gazetach, nawet sporo. Jesli kogos to interesuje, moze wpisac w wyszukiwarce "csanad szegedi" i wyskocza informacje z nim zwiazane (mozna tez wpisac "akos kertesz")
I nie bede dalej ciagnac tego watku, bo juz widze dokad on zmierza. Poza tym mysle, ze dla wiekszosci forumowiczow ten temat nie jest interesujacy. I nie ma potrzeby, abys zmienial swoja ksywe, bo nie bedziemy wiecej dyskutowac na temat polityki (ani religii) bo nie da sie. We agree to disagree.Uśmiech
I to by bylo na tyle.
Jednak zabiorę głos - znalazłem taki oto artykuł i dla posiadających słabe łącza lub korzystających ze smartfonów wklejam go tutaj:
Gazeta Wyborcza.pl napisał(a):Ákos Kertész emigruje z Węgier. Dosyć prześladowań
Węgierski pisarz Ákos Kertész poprosił o azyl w Kanadzie. To nie pierwszy taki przypadek w ostatnim czasie.

80-letni pisarz wylądował w Kanadzie 29 lutego, a powodem jego emigracji jest poczucie zagrożenia będące efektem nagonki na niego po opublikowaniu przez Ákosa Kertésza (nie mylić z Imrem Kertészem, także węgierskim pisarzem, noblistą) prowokacyjnego listu otwartego w węgierskiej gazecie ukazującej się w USA.

Kilka miesięcy temu na skutek tej publikacji radni Budapesztu odebrali mu honorowe obywatelstwo miasta.

Kertész w swoim tekście na łamach "Amerikai Népszava" napisał m.in.: "Węgrzy są genetycznymi poddanymi (...). Są najciężej winni za swoje historycznie przestępstwa i nie mają ani odrobiny wyrzutów sumienia, ponieważ jeden na drugiego je deleguje, zawsze na drugiego wskazuje (...). Nie potrafią ani niczego się nauczyć, ani pracować, a tylko zazdrościć, oraz potrafią zabić każdego, kto swoją pracą, nauką i innowacją do czegoś doszedł (...). Obecnie, po drugiej wojnie światowej, Węgrzy są jedynymi odpowiedzialnymi za Holocaust, ponieważ węgierski naród (w przeciwieństwie do niemieckiego) nie wyspowiadał się ze swoich grzechów, nie nauczył się skruchy za swoje grzechy".

Kilka dni później pisarz prostował i tłumaczył: "Takiego zdania jak 'Węgrzy są genetycznymi poddanymi' w rzeczywistości w tekście nie ma (...). Tę sprawę zamykam". A jednak na stronie internetowej "Amerikai Népszava" w owym liście otwartym Kertésza do redaktora pisma Laszló Bartusa stało wyraźnie: "A magyar genetikusan alattvaló". Cała awantura toczyła się przede wszystkim wokół tego zdania, niekoniecznie wokół odpowiedzialności Węgrów za Holocaust.

21 września 2011 roku rada miasta Budapeszt głosami Fideszu i skrajnie prawicowego Jobbik (dziś druga siła polityczna na Węgrzech) odebrała Kertészowi tytuł honorowego obywatela. Przeciwko była socjalistyczna MSZP i liberalna LMP (Polityka Może Być Inna). Socjaliści zwracali uwagę na to, że pisarz krytykował węgierską skrajną prawicę, tymczasem został oskarżony o szarganie dobrego imienia narodu węgierskiego. Pojawiły się też głosy, by odebrać mu nagrodę Kossutha, do czego jednak nie doszło. Burmistrz Budapesztu István Tarlós (Fidesz) powiedział zaś, że "generalnie potępiać cały naród nie jest ładnie i akurat Kertész powinien wiedzieć to najlepiej". W komentarzach pojawiają się uwagi, że napisanie, iż dany naród ma jakieś "genetyczne" cechy, trąci wręcz rasizmem i obraża przedstawicieli całego narodu, którzy akurat danych cech nie posiadają, w tym przypadku rozciąga odpowiedzialność za Holocaust na wszystkich Węgrów. W węgierskim internecie można było znaleźć komentarze w rodzaju: "Powiedzenie, że Węgrzy są genetycznymi poddanymi, nie różni się od powiedzenia, że Cyganie są genetycznymi złodziejami, a Żydzi są genetycznie śmierdzący". Jednocześnie na antysemickich portalach pisarz nazywany był "nienawistnikiem Węgier" i "holocaustowym szantażystą".

Ákos Kertész (rocznik 1932) jest autorem wielu powieści, z których najsłynniejsza jest "Makra" (1971), która została przełożona na 12 języków i sprzedała się w sumie w nakładzie przekraczającym milion egzemplarzy. To dziejąca się w latach 50. historia uczciwego, prostolinijnego robotnika, którego życie komplikuje się od momentu, gdy staje w obronie kobiety gwałconej przez jego kolegów z fabryki.

Kertész nie jest pierwszą publiczną osobą, która w ostatnim czasie zdecydowała się na emigrację: w lutym także o azyl w Kanadzie poprosiła Viktoria Mohácsi, działaczka romska, w latach 2004-09 posłanka europarlamentu z ramienia liberalnej węgierskiej partii SZDSZ. Nagonka na Mohácsi zaczęła się, gdy ta wypowiedziała się o śmierci rumuńskiego piłkarza ręcznego grającego w węgierskim zespole z Veszprém. Marian Cozma w lutym 2009 roku został zasztyletowany przez Cyganów w lokalnym barze, dwóch innych zawodników drużyny z Veszprém, Serb i Chorwat, zostało rannych. Mohácsi powiedziała wtedy, że na pewno ich sam sprowokował, co nie było prawdą, a sama Mohácsi za to później przepraszała. Jednocześnie spotykała się sama z pogróżkami i otoczono ją nawet policyjną ochroną, jednak nie czując się bezpiecznie na Węgrzech, wyemigrowała.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,76842,11317293,%C3%...z2GQyrzlRL
/podkreślenia w cytowanym tekście moje/

Dla mnie jest oczywistym, że ów list Kertesza to czysta demagogia i bynajmniej nie dziwią mnie reakcje Węgrów... dokładnie tak samo, jak w przypadku Mohacsi w kontekście nie tylko zasztyletowania przez Cyganów tego piłkarza ale przede wszystkim tego głośnego przypadku zabójstwa węgierskiego kierowcy na oczach bodaj córki po niegroźnym potrąceniu cygańskiego dziecka, które było sprawcą zdarzenia.

Reasumując - każdy kraj ma swoją macierewiczowszczyznę a jej miejsce jest w śmietniku historii... szkoda o to kruszyć kopie!
To i ja dołączę swój głos "kończący", skierowany do Aquincum. Piszesz tak:
"Czy ktoś z Was czuł się zagrożony na Węgrzech z tego tytułu że jest Polakiem?
Czy kogoś z Was pobiła Magyar Gárda lub członkowie Jobbiku lub innej formacji prawicowej?
Czy komuś z Was uszkodzili samochód, ewidentnie dlatego że był na polskich numerach?"
Czy to znaczy, że skoro wyżej wymienieni nie zwracają się (na razie) przeciwko Polakom, to wszystko jest w porządku? Mamy zatem spoglądać nie dalej niż koniec naszego, polskiego nosa? Ale zwracają się przeciwko Żydom i Romom, słowem oraz czynem. Posłanka Jobbiku, prof. prawa (sic!) Morvay (chyba nie przekręciłem nazwiska) zwróciła się do polemizujących z nią w Parlamencie posłów, żeby "się zamknęli i raczej pobawili swoimi obrzezanymi kutasikami" (tak, dosłownie!), a niedawno w Miskolcu omal nie doszło do zamieszek antyromskich po marszu Magyar Gárdy. Trzeba zrozumieć, że takie ruchy nigdy nie kończą na jednym przeciwniku - dziś Żydzi i Romowie, a jutro, kto wie, może Polacy (przykładu dostarczają wydarzenia na Ukrainie, gdzie przeciwników nacjonaliści upatrują we wszystkich okolicznych nacjach). Taka jest logika działania ruchów faszystowskich: dziś marsze z pochodniami i wywrzaskiwanie haseł, jutro rzucanie kamieniami w szyby, a pojutrze przemoc wobec innych - czasami idzie to bardzo szybko.

Dalej piszesz tak: "wkleję tu co Węgrów zbulwersowało, a Ty [do Ribizli] przetłumaczysz, żeby wszyscy forumowicze wiedzieli za co musiał poprosić o azyl po drugiej półkuli ziemi"; dalej w aprobującym tonie przywołujesz przykład "lekko poturbowanego" Johnny'ego Rottena. Czy mamy przez to rozumieć, że pochwalasz przemoc (lub groźby użycia tejże) za napisanie artykułu (nie rozumiem go, niestety, ale to obojętne)? Pisarz wyraził to, co myślał, takie jego prawo w kraju pretendującym do miana demokratycznego, kto się z jego poglądem nie zgadza - to droga wolna na łamy prasy, podjąć polemikę i dyskutować, a nie grozić przemocą, bo to zwyczajny bandytyzm i nie ma co tego nazywać inaczej!

Czy atmosfera w Budapeszcie przypomina atmosferę "Kabaretu", czy nie przypomina, to rzecz dyskusyjna. Ale i w Niemczech zaczęło się od hord wrzaskliwych bandytów, maszerujących z pochodniami i wykrzykujących pseudopatriotyczne hasła, a nie zaraz od wojny. Obaj panowie Kertészowie widzieli w życiu niejedno, bardzo dużo przeczytali i daje im to niezmiernie szeroką perspektywę spojrzenia, zatem dużo może im się z dzisiejszą sytuacją Węgier kojarzyć. Rzecz nie w nowoczesnych technologiach i w wieku, ale w oczytaniu, erudycji i umiejętności myślenia - polecam Ci to samo, skorzysta na tym również Twoja ortografia (bo piszesz "nie wieżę politykom" - powinno być "wierzę", od słowa "wiara").

Reasumując: działalności ruchów takich jak Jobbik, Magyar Gárda i im podobnych nie wolno tolerować i pobłażać im, należy je piętnować, a nie podchodzić do nich z wyrozumiałością. Już kiedyś moziba słusznie pisał, że z takimi Węgrami nie chce mieć do czynienia. Zgadzam się z nim i na tym kończę tę dyskusję.